Dlaczego mój wnuk mnie nie lubi?

wnuk-placz

Foto: Pixabay

Babcie kochają wnuki nad życie, a wnuki powinny kochać babcie. Rzeczywistość jest jednak czasem bardzo brutalna. Ukochane wnuki nie chcą się z nami przywitać, chowają się za rodzicami, nie odwzajemniają uśmiechu. A my mogłybyśmy im nieba przychylić! Co jest nie tak?

» Pssst, a zanim wnuki cię odwiedzą, dowiedz się, czym je ugościć. To niełatwa sztuka, zwłaszcza gdy maluchy to uparte niejadki. Podpowiadamy, jakie kanapki możesz szybko i łatwo przygotować jedzeniowym maruderom!

Babcia i dziadek na cenzurowanym

„Nie lubię cię! Nie kocham! Idź sobie! Chcę do mamy!” – te słowa w ustach ukochanych wnucząt są jak sztylety wbijane prosto w serce. I mimo że tłumaczymy sobie, że przecież to tylko dzieci, że humory kilkulatków zmieniają się jak w kalejdoskopie, to podświadomie odczuwamy ogromną przykrość. Bo co, jeśli myślą tak naprawdę? Inne wnuki szaleją za babciami i dziadkami, przebierają nogami na myśl, że ich odwiedzą, uwielbiają spędzać z nimi czas, odwiedzać w weekendy, jeździć na wakacje… A nasze przed nami uciekają, nie chcą z nami rozmawiać przez telefon, buziaki dają jakby pod przymusem. My za to wychodzimy z siebie, żeby się im przypodobać: obsypujemy cukierkami, przymilamy się, chwalimy za byle co, pozwalamy na wszystko, bronimy przed surowymi zakazami i nakazami rodziców, bo przecież dziadkowie są od rozpieszczania. STOP! Bardzo często nie zdajemy sobie sprawy, że właśnie w tym tkwi błąd. Oprócz tego, że to oczywiście prawda, że kilkulatki są zmienne jak chorągiewki na wietrze i naprawdę nie powinniśmy sobie brać do serca każdego ich słowa, to nie ulega wątpliwości, że czasem warto zweryfikować swoje postępowanie i sprawdzić, czy mimochodem nie prowokujemy takich, a nie innych zachowań dzieci. Zobaczmy, co w naszym pozornie idealnym podejściu do wnucząt może ich do nas zniechęcać.

Serce na dłoni, cukierki w każdej kieszeni, a wnuczęta jakoś się do nas nie garną. Co robimy nie tak, że nie możemy ich do siebie przekonać?

» Warto szukać wspólnego języka z wnukami – i to dosłownie! Przeczytaj, jak dogadać się z maluchami, które mieszkają z rodzicami za granicą i nie uczą się polskiego!

wnuk-cukierek

Foto: Pixabay

Pozwalamy na wszystko

Spróbujmy odpowiedzieć sobie szczerze na takie pytanie: czy spędzanie czasu w towarzystwie osoby, która we wszystkim się z nami zgadza, sprawia nam przyjemność? Oczywiście, obcowanie z kimś, kto ciągle się z nami kłóci, to istna męka, ale prawda jest taka, że przebywanie z wiecznym „przytakiwaczem” również jest na dłuższą (a czasem nawet krótszą) metę nie do zniesienia. Nie wspominając już o tym, że po pewnym czasie zupełnie przestajemy się liczyć ze zdaniem naszego rozmówcy, bo… on go zwyczajnie nie ma! Podobnie jest z dziećmi. To mądre bestie i szybko uczą się, że skoro ktoś pozwala sobie wejść na głowę, jest w hierarchii niejako niżej niż inni i nie warto go szanować. Niewątpliwie to duże i bardzo okrutne uproszczenie, ale maluchy tak właśnie kategoryzują rzeczywistość. Nie dziwmy się więc, że wnuk nie liczy się z nami i naszymi uczuciami, skoro sami się nie szanujemy. Czasem trzeba powiedzieć „nie”. Nie czas na skakanie po łóżku, nie będzie kolejnego cukierka, nie bawimy się włącznikiem światła, nie oglądamy telewizji do późna… Można czasem odpuścić (bo tak, dziadkowie są od rozpieszczania!), ale funkcjonowanie bez jakichkolwiek zasad sprawia, że dzieci się gubią i paradoksalnie tracą poczucie bezpieczeństwa. W skrajnych przypadkach takie zniesienie granic powoduje, że nasze wnuki zaczynają się na nas złościć i celowo prowokują nas do bardziej kategorycznej reakcji. Chcą po prostu zwrócić na siebie naszą uwagę, bo w ich mniemaniu, skoro nie stosujemy żadnych zakazów, nie zależy nam na ich bezpieczeństwie i – co za tym idzie – nie zależy nam na nich. A przecież jest całkiem odwrotnie!

Rozumowanie malucha jest bezkompromisowe: skoro mogę ci wejść na głowę, to znaczy, że nie jesteś dla mnie partnerem. Wolę towarzystwo kogoś bardziej wartościowego.

» Jeśli mamy tendencję to machania ręka, nawet gdy dzieję się coś, co nieszczególnie nam się podoba, możemy mieć też problem z egzekwowaniem swoich praw. Dowiedz się, co zrobić, kiedy bliscy nadużywają twojej uprzejmości: pożyczają pieniądze i zapominają oddać…

Mówimy, że nic się nie stało

Nie ma co zaprzeczać: jesteśmy z pokolenia osób, które dopiero uczą się mówić o uczuciach. Takie rozmowy stały się modne całkiem niedawno, jeszcze jakiś czas temu nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby dzielić się z innymi tym, co leży nam na sercu. Jakieś takie to amerykańskie, tam wszyscy mają swoich psychoterapeutów, którzy do znudzenia powtarzają, że warto rozmawiać. Tylko że… o uczuciach naprawdę warto rozmawiać! I to nie jedynie z przyjaciółką, mężem czy dziećmi, ale także z wnukami – i to już tymi najmłodszymi. Jeśli słyszymy od nich raniące nas słowa „jesteś głupia” czy „nie lubię cię” i nie reagujemy albo wręcz chichoczemy nerwowo, udając, że to śmieszne i nic nie znaczy, to skąd kilkulatek ma wiedzieć, że jest nam przykro? Nawet nasz dorosły partner, z którym spędziliśmy kawał życia, często ma problem z właściwym odczytaniem naszych myśli, czy możemy więc oczekiwać, że dziecko poradzi sobie z tym lepiej?

Skoro nawet nasz mąż oczekuje od nas jasnych, nie pozostawiających niedomówień komunikatów, dlaczego liczymy, że kilkulatek domyśli się, co nam leży na wątrobie?

Nie dbamy o relacje z zięciem i synową

O ile zazwyczaj nasze stosunki z dziećmi są poprawne, to z nastawieniem do zięcia czy synowej bywa już różnie. Zdarza nam się otwarcie ich krytykować i wbijać szpile. W tym wszystkim wydaje nam się zapewne, że nasza wojna podjazdowa jest mocno zawoalowana i zrozumiała tylko dla dorosłych, ale z całą pewnością tak nie jest. Po pierwsze, dzieci doskonale odczytują emocje i nastroje, więc jeśli coś wisi w powietrzu, to one to czują. Po drugie, nie mamy wpływu na to, jak rodzice mówią o nas do dzieci w swoim domu. Oczywiście, najlepiej byłoby, gdyby wyrażali się o nas w samych superlatywach, ale przecież nie mamy złudzeń, że jeśli zaleziemy zięciowi za skórę podczas uroczystego niedzielnego obiadu, to po powrocie do domu wyleje on swoje żale przed żoną i dziećmi.

Jeśli nawrzucamy zięciowi przy obiedzie, gdy wróci do domu, z pewnością powie żonie, co o nas myśli. Niewykluczone, że dzieci to usłyszą i wyrobią sobie o nas podobne zdanie.

» O poprawne relacje z „przyszywanymi” dziećmi warto dbać również, gdy nasz syn czy córka się rozwodzą. Ze względu na wnuki bowiem zięć i synowa na zawsze będą związani z naszą rodziną. Kliknij i przeczytaj, jak radzić sobie z rozwodem dzieci!

Kwestionujemy metody wychowawcze rodziców

To trochę tak, jak wbijanie szpili zięciowi czy synowej, ale tym razem nie działamy z zamiarem dopieczenia komuś, a w błędnie rozumianym poczuciu stawania w obronie wnucząt. Przyznajmy szczerze: ile razy zdarzyło nam się powiedzieć: „jesteś dla nich za bardzo stanowczy”, „za dużo od nich wymagasz”, „daj spokój, przecież to tylko dziecko”, „w jej wieku byłaś dokładnie taka sama”… Co gorsza, robimy to w obecności dzieci! Podważamy w ten sposób autorytet rodziców, przez co psujemy nasze relacje z nimi, a dodatkowo narażamy się wnukom, które nie lubią, gdy ktoś krytykuje ich mamę albo tatę. Nie wtrącajmy się, nawet jeśli coś nam się nie podoba. Zróbmy krok do tyłu, a niewykluczone, że maluch sam do nas przyjdzie po pocieszenie 😉

Wnuczek czy wnuczka mogą sami przyjść do nas po ratunek przed „złą” mamą albo zbyt surowym tatą. Wysłuchajmy ich, ale nie podważajmy decyzji rodziców!

Zagłaskujemy na śmierć

Jeśli za bardzo komuś nadskakujemy i na każdym kroku staramy się mu przypodobać, musimy się liczyć z tym, że ten ktoś zacznie nas unikać. Każdy lubi, jak się go od czasu do czasu trochę połechce, ale bez przesady! Przypomnijmy sobie ciocie z dzieciństwa, które widywaliśmy raz na jakiś czas. Te prośby o buziaki, ciągłe zagadywanie, komplementy na siłę, że jakie to my już duże, a jakie mądre, ładne i wspaniałe. Z pewnością czuliśmy się osaczeni i najchętniej ucieklibyśmy, gdzie pieprz rośnie. Nasze pociechy mają tak samo. Fajnie od czasu do czasu dostać cukierka za nic albo usłyszeć, jak babcia czy dziadek się nami zachwyca, ale czasem mniej znaczy więcej. Powściągliwością możemy wiele ugrać. A jeśli dodatkowo uczciwie i krytycznie przyjrzymy się swojemu postępowaniu, a potem co nieco zmienimy, możemy wygrać wszystko. Bo czyż nie tym właśnie jest miłość ukochanych wnucząt?

babcia-i-wnuk

Foto: Pixabay

A jak ty dbasz o swoje relacje z wnukami? Wszystko przychodzi wam naturalnie czy musiałaś zweryfikować swoje poglądy na temat babci idealnej? Podziel się z nami swoimi spostrzeżeniami w komentarzach!

To też może cię zainteresować:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *