Przepis na sukces w modelingu po 50-ce? Uśmiechaj się do świata i ludzi, zamiast szczerzyć zęby bez powodu!

Wywiad Kasi Laskowskiej z Jolantą Lebiedź dla portalu Polka50plus.pl

Piękny uśmiech, posągowa sylwetka i nogi aż do samej ziemi – taka jest Jolanta na pierwszy rzut oka.

Ale Jolanta ma też głowę pełną marzeń, które wytrwale realizuje, duszę pełną pasji i serce pełne współczucia dla tych, którym w życiu gorzej się poukładało.

Na co dzień pracuje z osobami niepełnosprawnymi i starszymi w domu pomocy społecznej. Poza tym tańczy w zespole Szyk, ale ostatnio coraz więcej czasu poświęca też swojemu wymarzonemu zajęciu – modelingowi.

Gdy zobaczyłam ją za zdjęciach, zachwyciła mnie jej uroda. Gdy z nią porozmawiałam – zachwycił mnie sposób, w jaki patrzy na świat, na dojrzałość, na życie i na innych ludzi.

  • Czy można zostać modelką po pięćdziesiątce?
  • Jak rozpocząć karierę w modelingu?
  • Co zrobić, żeby zdobywać nowe zlecenia?
  • Czy dojrzała modelka może znaleźć swoje miejsce na rynku?

Na te wszystkie pytania odpowie Jolanta Lebiedź – modelka 50+.

Marzenia się spełniają – trzeba tylko bardzo chcieć

Kasia Laskowska: W swoim biogramie na instagramowym profilu pisze Pani, że skończyła 60 lat, ale czuje się na 30. Czy tak jest rzeczywiście?

Jolanta Lebiedź: W grudniu skończyłam 63 lata i faktycznie – nie ma w tym opisie kokieterii.

Oczywiście, miewam różne bolączki – mój kręgosłup wymaga większej czułości, mam zmarszczki i przewagę siwych włosów – ale gdyby tak się dobrze zastanowić, to młode kobiety mają podobne problemy, czasem nawet poważniejsze.

Wynika z tego, że nie tylko akceptuje Pani swój wiek, ale zwyczajnie dobrze się z nim czuje. To chyba wymarzone cechy dla modelki. Jakoś nie wyobrażam sobie, że można odnaleźć się w tym zawodzie, nie lubiąc siebie albo czując się źle we własnej skórze.

To miano modelki jest trochę na wyrost. I z pewnością nie nazwałabym tego moim zawodem.

Modeling to dla mnie hobby. Wymarzone zajęcie, ale jednak hobby. Na dodatek takie, które zaczęłam realizować całkiem niedawno.

No właśnie – jak to się zaczęło?

Na początku był taniec. Tańczę amatorsko już 10 lat. Nasza formacja nazywa się Szyk i należą do niej wspaniałe kobiety w wieku 50+: atrakcyjne, inteligentne, godzące pracę z pasjami, nie tylko tanecznymi.

Jolanta Lebiedź modelka w zespole tanecznym Szyk
Dzięki tańcowi poruszam się płynniej, bardziej harmonijnie i swobodnie. (zdj.: Izabela Rogowska @rogowskafoto)

Praca w zespole pozwoliła mi uwolnić moje emocje i realizować pragnienie wyrażania muzyki ruchem, ciałem czy gestem. Z czasem odkryłam, że poruszam się płynniej, bardziej harmonijnie i swobodnie.

I to pchnęło panią w kierunku modelingu?

Właściwie tak. Wydaje mi się, że taniec i modeling to bardzo zgrany team.

Marzenie o pozowaniu do zdjęć zaczęłam spełniać dwa lata temu, kiedy zarejestrowałam się w agencji influencerów i modeli 50+ Silver Models. Wykonano mi portfolio, które zresztą niedawno zrobiłam od nowa, bo trochę się zmieniłam. Między innymi urosły mi włosy – w ich zapuszczaniu agencja mocno mnie dopingowała.

Namówiono mnie też do założenia profilu na Instagramie. Kompletnie nie wiedziałam, z czym to się je, nie potrafiłam początkowo nawet uruchomić tego medium! Ale jestem uparta i cierpliwa, więc krok po kroku zaczęłam działać. Nauczyłam się robić rolki, wstawiać posty i relacje, z czasem wciągnęło mnie to bardzo…

Przy okazji pomyślałam, że mogę dzielić się moimi pasjami i pracą, więc zamieszczam zdjęcia i filmiki z myślą, że zachęcę niejedną kobietę z pokolenia silver do robienia czegoś dla siebie.

No i zaczęłam się rozglądać za zleceniami.

Jolanta Lebiedź modelka portfolio
Marzenie o modelingu zaczęłam spełniać dwa lata temu, kiedy zarejestrowałam się w agencji i wykonano mi sesję do portfolio.

Było w czym wybierać?

Odpowiadałam na znalezione w internecie oferty. Nie było ich wiele dla modeli 50+, ale mam wrażenie, że dziś jest ich coraz więcej.

Jak wygląda takie nawiązywanie współpracy?

Mogę to opisać na przykładzie współpracy z Centrum Handlu i Rozrywki – Galerią Forum w moim Koszalinie. Modelki szukała krakowska agencja obsługująca też inne centra handlowe w naszym kraju.

Przeczytałam ogłoszenie, wysłałam swoje portfolio oraz link do profilu na Instagramie i… zapomniałam o sprawie. Było to na początku tego roku, a w maju odebrałam telefon z propozycją współpracy. Na początku nie wiedziałam, o jakie zgłoszenie chodzi, ale przedstawicielka agencji PR Inspiration szybko wyjaśniła, że spośród innych ofert wybrano właśnie moją.

To było niesamowite i cudowne zarazem. Następnego dnia od naszej rozmowy miałam już podpisać umowę i spotkać się z fotografem w miejscu pracy.

Rzeczywiście brzmi to jak spełnienie marzeń!

Bo marzenia naprawdę się spełniają – trzeba tylko bardzo chcieć.

Nie lubię być nienaturalna i szczerzyć zęby bez powodu

Ta współpraca zapoczątkowała dobrą passę?

Od maja regularnie przyjmuję zlecenia. Przedmiotem umowy są tzw. sesje produktowe.

Moim zadaniem jest przedstawienie konkretnego produktu lub usługi, więc nie ja jestem głównym bohaterem sesji zdjęciowej. Jest nim produkt, który prezentuję na zdjęciach ukazujących się na stronach internetowych Galerii Forum.

Jak to wygląda w praktyce? Co to znaczy, że bohaterem zdjęć są produkty?

Czasem na zdjęciach są tylko moje dłonie z trzymanym produktem albo stopy w modnych butach.

Rozumiem… A może Pani zdradzić więcej szczegółów na temat przygotowań do takiej sesji?

Do sesji przygotowuję się sama: robię make-up, układam włosy… Zabieram też ze sobą elementy własnej garderoby, bo o ile w sklepie odzieżowym mogę skomponować cały zestaw garderoby, to np. w sklepie z biżuterią muszę mieć na sobie własną odzież.

Nie można jej wypożyczyć z innych sklepów?

No właśnie nie. Poza tym obowiązuje konkretny dress code. Moje ubranie powinno być stonowane, o raczej neutralnych kolorach, ale jednocześnie eleganckie.

Trzeba pamiętać o tylu rzeczach! A samo pozowanie do zdjęć? Świetnie Pani na nich wygląda, widać, że obiektyw Panią lubi. Czy z wzajemnością? Lubi Pani pozować? Kobiety często nie akceptują siebie na zdjęciach…

Od dawna słyszałam, że obiektyw mnie lubi, i tak – jest to uczucie odwzajemnione. Nie wiem, skąd u mnie taka zdolność, ale ja to uwielbiam i nie wstydzę się tego. Nie przeszkadzają mi ludzie, którzy na ogół są tuż obok i często zerkają w moją stronę zaciekawieni.

Jolanta Lebiedź modelka sesje zdjęciowe
Od dawna słyszałam, że obiektyw mnie lubi – i jest to uczucie odwzajemnione. (zdj.: Zbigniew Michalak (1), Izabela Rogowska @rogowskafoto (3))

To jest naturalne i prawdziwe. Lubię przekazywać emocje danego momentu, wczuwam się w powierzoną mi rolę, bo nie chcę być nienaturalna i szczerzyć zęby bez powodu.

Rzeczywiście jest Pani stworzona do tego zajęcia i aż dziw bierze, że nie zajęła się tym Pani wcześniej.

Na sesjach lubię czasem przejąć inicjatywę. Pamiętam sesję dla sklepu C&A. Pozowałam w przepięknej sukience: fiołkowej, plisowanej, trochę w stylu Marilyn Monroe. 

Zaproponowałam, żeby zrobić zdjęcia na schodach. Poczułam się jak ona – ikona stylu.

Fotograf, którego znałam od 15 minut, zawołał niespodziewanie: „Ale nam się modelka trafiła!”. To był wspaniały początek naszej współpracy.

Niejedna kobieta mogłaby Pani pozazdrościć pewności siebie.

Ja też nie zawsze taka byłam. Przeciwnie – niegdyś o 10 kg grubsza, pyzata, ze wzmożonym trądzikiem i bardzo nieśmiała.

Urodziłam dwóch synów i po drugim porodzie, kiedy przybyło mi ponad 20 kg, rozpoczęłam intensywną pracę, żeby doprowadzić się do lepszego wyglądu.

I, jak widać na załączonym obrazku – a raczej na wielu załączonych zdjęciach – udało się!

Zgadza się, ale ja zawsze kochałam sport, rekreację, lubiłam być aktywna. I to od najmłodszych lat – w gospodarstwie dziadków na wsi nie brakowało prac polowych. 

Jak wyglądała Pani praca nad odzyskaniem wymarzonej figury?

Po porodzie ćwiczyłam najpierw sama, potem w klubie fitness. Doprowadziłam sylwetkę do lepszego stanu niż przed porodami. Uparłam się wyrzeźbić sobie talię, której nie miałam nawet przed ciążą, więc zaprzyjaźniłam się z hula hop. To zadziałało! Oglądanie telewizji wieczorami zawsze łączyłam z kręceniem koła i mogłam tak długo, aż do znudzenia.

Jolanta Lebiedź modelka zgrabna figura
Po drugim porodzie, kiedy przybyło mi ponad 20 kg, rozpoczęłam intensywną pracę, żeby doprowadzić się do lepszego wyglądu. (zdj.: Benita Wernic (2), Zbigniew Michalak (3))

Świetny pomysł! Zamiast leżeć na kanapie możemy zrobić coś dla siebie. Czyli mamy kolejne spełnione marzenie, choć nie stało się to bez ciężkiej pracy.

To prawda. Nie można rezygnować z marzeń i nic nie powinno być przeszkodą w ich realizacji.

Nawet wiek?

Dożyliśmy pięknych czasów, które sprzyjają ludziom bez względu na ich wiek, płeć, wymiary, poglądy itp. Przychodzi mi tu na myśl Iris Apfel, która została modelką w wieku 90 lat, i wciąż pracuje w branży, a przecież przekroczyła setne urodziny! Cóż ja więc znaczę ze swoją skromną sześćdziesiątką… [śmiech]

Ale też samo nic się nie zrobi, trzeba sporo determinacji i cierpliwości w dążeniu do celu.

Iris Apfel dojrzała modelka
Iris Apfel została modelką w wieku 90 lat i wciąż pracuje w branży. Cóż ja więc znaczę ze swoją skromną sześćdziesiątką?

Żaden agent nie zadzwoni do nas sam, nie ma takiej opcji. Jest coraz więcej agencji reklamowych dla modelek i można znaleźć sporo informacji w internecie, zarejestrować się, często też wymagana jest jakaś wpłata.

Ja wprawdzie nie korzystałam z takich ofert, ale wysyłałam kilka razy swoje portfolio, kiedy ogłoszenie było dla mnie interesujące. W ten sposób otrzymałam niedawno odpowiedź na moje zgłoszenie z agencji we Wrocławiu.

Poszukiwano dojrzałych modeli do pewnego interesującego projektu. Też trwało to trochę, ale napisano do mnie po dość długim czasie, że znalazłam się w gronie dziesięciu wybranych modeli. Otrzymałam zaproszenie na sesję zdjęciową.

Gratulacje!

Dziękuję. Jestem otwarta na takie ogłoszenia i pewnie jeszcze natknę się na niejedno, bo śledzę informacje, czytam, wertuję internet. Wolę to medium na rzecz telewizji, której prawie nie oglądam – uważam, że szkoda czasu.

Jestem bardzo ciekawa spotkania i wiem, że tym razem będę „zaopiekowana” pod kątem makijażu, fryzury, stylizacji.

Rzeczywiście musiała się Pani wyjątkowo zaprezentować na tle konkurencji.

Co też ciekawe – trzeba było podać informacje na temat zainteresowań, pracy, pasji, hobby itp., więc nie sam wygląd miał tu chyba znaczenie.

Wnuk powiedział mi kiedyś, że ja nigdy nie będę stara

WOW! Czyli w pracy modelki dla zleceniodawców liczy się też osobowość. Wspaniale! Poznali się na Pani pozytywnym podejściu do życia.

Ja jestem optymistką, spontaniczną, nawet trochę niepoprawną. Moja mama, która ma 83 lata, czasem mnie próbuje studzić w moich planach i poczynaniach, jednak  ostatecznie stwierdza, że choć jestem nieco szalona, to jednak potrafię dopiąć swego – i dobrze na tym wychodzę. Nie krzywdzę nikogo i nie zaniedbuję ważnych rzeczy.

A reszta rodziny? Jak odbierają Pani pasje?

Mam dwóch bardzo już dorosłych synów i czworo wnucząt. Najstarszy wnuk to już 18-letni mężczyzna. Z wnuczętami spotykam się z radością, ale czas opiekowania się nimi już minął – teraz są to wizyty, wspólne obiady, pizza czy lody.

Rodzina bardzo mnie wspiera w moich poczynaniach. Synowie często okazują podziw dla mnie, co mnie dodatkowo motywuje do tego, aby robić wszystko tak, jak do tej pory.

Wnuk, ten najstarszy, powiedział mi kiedyś, że ja nigdy nie będę stara… Nie wiem, co dokładnie miał na myśli, ale tak mi to zapadło gdzieś głęboko w sercu.

Jolanta Lebiedź modelka babcia wiecznie młoda
Najstarszy wnuk powiedział mi kiedyś, że ja nigdy nie będę stara.

Przy tak silnej ekipie nie ma opcji, żeby się nie udawało.

Ale potrzebny był też punkt przełomowy. Nie mam męża, jestem wdową od wielu lat. Ten dramatyczny moment nagłej straty, a później okres żałoby i bólu stały się też początkiem mojego nowego życia. Musiałam nauczyć się radzić sobie sama, co dało mi niesamowitą siłę.

Czym zajmuje się Pani na co dzień? Jak godzi Pani realizację planów i marzeń z życiem zawodowym?

Od trzech lat jestem na emeryturze, ale rzeczywiście od roku pracuję zawodowo w zmniejszonym wymiarze czasu. Na cały etat nie dałabym rady ze swoim bardzo intensywnym życiem.

Zawsze pracowałam dla ludzi słabszych – dzieci, młodzieży niepełnosprawnej. Ostatnie 18 lat do emerytury byli to starsi ludzie w ośrodku dziennego pobytu,którym kierowałam. Była to praca dająca mi sporo radości i satysfakcji.

Po przejściu na emeryturę cieszyłam się, że ubyło mi obowiązków, zwłaszcza tych administracyjno-biurowych, ale otrzymałam nową propozycję pracy…

Przyznam, że broniłam się. Nie byłam zachwycona, bo ja i tak miałam, co robić. Ale pomyślałam w końcu, że spróbuję – i tak już minął rok. [śmiech]

Obecnie pracuję również z osobami niepełnosprawnymi i starszymi w domu pomocy społecznej na stanowisku instruktora ds. kulturalno-oświatowych. Wciąż jest to więc praca z ludźmi szczególnie wymagającymi pomocy i troski, co jest mi bliskie.

Czyli w pracy również się Pani realizuje.

Lubię spotkania z mieszkańcami, czekają na mnie, witają uśmiechem. Uczestniczę w organizacji i zagospodarowaniu czasu wolnego, którego w takich miejscach jest aż nadto. Wypełniamy go zajęciami aktywizującymi, ja dodatkowo prowadzę muzykoterapię, bo mam przygotowanie muzyczne. Nierzadko tańczę, co się bardzo podoba.

No właśnie. Proszę jeszcze powiedzieć słówko o tym tańcu. Bo występy z zespołem to całkiem poważna sprawa.

Działając przy centrum kultury, który nas częściowo finansuje, jesteśmy  zobligowane jako zespół reprezentujący instytucję do brania udziału w różnych wydarzeniach kulturalnych. Szyk jest reprezentacyjną formacją i to jest zaszczyt, że nas typują, a ja uwielbiam scenę!

Tańczyć też uwielbiam. W pewnym momencie zrobiło mi się trochę za mało tych naszych zajęć w zespole, więc dołożyłam jeszcze salsę i bachatę. I tak biegam dodatkowo dwa razy w tygodniu do klubu, w którym latynoamerykańska muzyka doładowuje i nasyca mnie tymi południowymi rytmami.

Poza tym w niedzielę jest basen i tym sposobem nie mam żadnego wolnego wieczoru!

Niektórzy mogą zarzucić mi próżność, ale w moim wieku mam to w nosie

No i niech mi teraz ktoś spróbuje powiedzieć, że życie nie zaczyna się po sześćdziesiątce… Czy z wiekiem zmieniło się Pani podejście do świata, ludzi i samej siebie?

Fakt, że jestem już po sześćdziesiątce, nie bardzo zmienił moje postrzeganie świata. Wciąż jestem ciekawa życia i chcę robić rzeczy, które mnie w różny sposób nakręcają pozytywnie.

Za to na pewno jestem teraz bardziej skoncentrowana na sobie niż dawniej. Uznałam, że teraz ja jestem najważniejsza.

Jolanta Lebiedź modelka pełna radości życia
Teraz ja jestem najważniejsza. Niektórzy mogą pomyśleć, że to egoizm, ale w moim wieku mam to w nosie.

Dokładnie w ten sam sposób myślimy na portalu Polka50plus.pl! Co więcej – taka idea przyświecała nam podczas jego zakładania i jest Pani kolejnym przykładem na to, że dojrzałe kobiety więcej mogą niż muszą.

Niektórzy mogą pomyśleć, że to próżność czy egoizm, ale w moim wieku? Mam to w nosie.

Kobiety w dzisiejszej rzeczywistości bardzo dobrze radzą sobie w wielu dziedzinach życia, a ja to obserwuję na co dzień. Choćby przyglądając się moim koleżankom z zespołu.

Są niezależne i świadome swojej wartości. Jestem dumna, że tyle lat mam okazję czerpać od nich dobre przykłady i mnóstwo energii. Zauważyłam, że mężczyźni są nawet trochę onieśmieleni takim potencjałem kobiecości, dojrzałej urody i niezależności, ale też patrzą na nas z podziwem.

Stanowi Pani inspirację dla innych kobiet! Jakimi słowami dodałaby im Pani otuchy i odwagi, żeby wreszcie zawalczyły o siebie?

Motywacją do działania są oczywiście pasje – każdy coś ma w głębi duszy, co mu gra, a nie zawsze to realizuje. Trzeba to przekuć w działanie. Bardzo wierzę w moc pozytywnego myślenia i w siłę przyciągania, zarówno rzeczy dobrych, jak i złych. A także dobrych i złych ludzi.

Otaczam się osobami, które mają podobne cele, są pogodne i ogólnie pozytywne, emanują dobrą energią i życzliwością. Nie chodzę tam, gdzie jest zbyt poważnie albo po prostu smutno.

Kiedy wchodzę na salę ćwiczeń, słysząc salsę, czuję, że mogłabym robić rzeczy niesłychane, endorfiny unoszą się jak gęsta chmura!

Nigdy nie ma Pani tak, że czasem się po prostu nie chce?

Oczywiście, miewam spadki formy i moje poranne przebudzenia wyglądają różnie. Czasem odwiedza mnie jakiś demon, który zaczyna mi szeptać do ucha, że to wszystko nie ma sensu. Niestety, tak bywa…

Jolanta Lebiedź modelka motywacja do działania
Miewam spadki formy, ale staram się radzić sobie z nimi, jak umiem. (zdj.: Marcin Masłowski @swiatlem_malowany)

Menopauza, hormony, wahania nastrojów, do tego czasem kłopoty rodzinne i inne sprawy – trudno tego uniknąć. Trzeba sobie radzić, każdy ma swoje sposoby.

Ja po przebudzeniu mówię do siebie, że życie jest piękne i – nawet jeżeli nie zawsze jest to prawda – dziękuję za nie. Czytam sporo literatury motywującej, pozytywnej, mam swoje ulubione profile na Instagramie, w których codziennie można przeczytać jakieś nowe treści dodające powera – i mnie to pomaga.

Poza tym, kiedy pojadę do moich niepełnosprawnych podopiecznych po wylewach, udarach, wypadkach, przykutych do wózków, do łóżek – a niektórzy są młodsi ode mnie – myślę, że jestem po prostu szczęściarą.

Nie chcę być podstarzałą nastolatką, ani sztucznie odmłodzoną babcią

To prawda. Zbyt często skupiamy się na tym, czego nie mamy, albo na przeszkodach, które nam coś utrudniają, zamiast doceniać to, co mamy, i zauważać wokół siebie możliwości… Wróćmy jeszcze na chwilę do modelingu, bo jednak chciałabym poznać więcej kulis tego zawodu lub – jak w Pani przypadku – hobby. Na co należy uważać i na co trzeba być wyczulonym, wchodząc w ten świat? Może jest coś, przed czym przestrzegłaby Pani osoby zbyt entuzjastycznie podchodzące do tematu?

Myślę, że obawiać się mogą  przede wszystkim młode dziewczyny, które bardzo pragną zrobić karierę i czasem tracą czujność.

Kobiety z mojego pokolenia, są przede wszystkim doświadczone życiowo, a przez to też ostrożne. Poza tym, przecież ja nic nie muszę, ja tylko mogę – traktuję to jak świetną przygodę, korzystam tyle, ile mogę.

Za każdym razem, kiedy dzwoni do mnie przemiła agentka i pyta, czy mogłabym, czy mam czas, myślę sobie: o rany, jeszcze chcą modelkę silverkę!

A czy umiejętności, które Pani zdobywa jako modelka, przydają się w codziennym życiu?

Dowartościowałam się, uwierzyłam, że wiek nie jest jakąś zmorą, może nawet jest atutem, który można wykorzystać.

W ogóle nie myślę o sobie, jak o kobiecie starzejącej się. Jest to wprawdzie niepodważalny fakt, ale ja po prostu żyję po swojemu. Jestem pogodna, uśmiecham się nie tylko do innych, ale też do siebie. Mam chyba dzięki temu sporo zmarszczek, ale jakoś to nikomu nie przeszkadza, a czasem może nawet pomaga.

Ciekawą radę podrzuca wspomniana przeze mnie Iris Apfel: „Jeżeli nie jesteś piękna – bądź atrakcyjna i stwórz swój styl”.

Pani jest piękna, ale czy swój styl też Pani stworzyła?

Lubię sportową elegancję, więc do dżinsów czy legginsów, które kocham nad życie, najchętniej zakładam szpilki. Nie lubię być wystrojona, bo czuję się przebrana, ale lubię dobrze wyglądać.

Wzoruje się Pani na jakichś modowych autorytetach: modelkach, osobach ze świata show biznesu, projektantach?

Śledzę nowinki modowe, jednak niezbyt trzymam się trendów. Chodzi o to, żebym dobrze się czuła sama ze sobą i w tym, co zakładam – nie chcę być ani podstarzałą nastolatką, ani sztucznie odmłodzoną babcią.

Jolanta Lebiedź modelka pełna energii
Chodzi o to, żebym dobrze się czuła sama ze sobą i w tym, co zakładam.

Zwracam uwagę na połączenie kolorów i ich dobór do typu urody. Dawno już wyedukowałam się w temacie typów urody, które mają odnośniki w porach roku. Ja jestem lato i ta wiedza naprawdę pomaga, choć ufam też intuicji, która raczej mnie nie zawodzi.

Wygląda na to, że jest Pani bardzo świadoma swoich atutów i umiejętnie kreuje swój wizerunek. Nigdy nie dała się Pani zaskoczyć?

A pewnie, że tak! Pamiętam taką jedną sesję… Mimo że przyszłam przygotowana jak zwykle – wzięłam całą torbę wypakowaną „górami” i „dołami” do różnych zestawów – to i tak okazało się, że żadne z moich butów nie pasują do stylizacji w sklepie odzieżowym, w którego ubraniach pozowałam.

Nie mieli własnego obuwia, a od innych marek nie mogłam pożyczyć, więc po chwili namysłu rzuciłam do fotografa: „Michał, pamiętaj tylko, żeby mi obciąć nogi!”.

Mam jednak nadzieję, że obyło się bez rozlewu krwi?

Na szczęście tak! [śmiech]

Polka50plus.pl – zaproszenie do Rozmów Polki

To też może cię zainteresować:

6 komentarzy

  1. Iwona pisze:

    Gratuluję odwagi piękna kobieta,która spełnia marzenia każdy wiek jest dobry na realizację marzeń też mam takie marzenie może spełnię

    • Polka50plus.pl pisze:

      Jak najbardziej trzeba spełniać! Trzymamy kciuki, a jak się uda, to koniecznie proszę do nas napisać. 🙂

  2. Mariola Piepke pisze:

    Ważne i motywujące są takie rozmowy. Kobiety przez większość życia stawiają potrzeby innych nad swoje. Dopiero mając pięćdziesiąt albo i więcej,pochylają się nad swoimi potrzebami czy marzeniami i….całe szczęście! Jola jest tego przykładem.Brawo👏. Na sukces składa się wiele czynników, bo nie zawsze chęci wystarczą. Wiem coś o tym, bo też się realizuję i napotykam wiele trudniści, wydałoby się banalnych, ale jednak . Mimo wszystko warto zawalczyć o swoje marzenia ,by nie odejść zgorzkniałym i nie spełnionym. Nasze marzenia w naszych rękach😊. Pozdrawiam cieplutko wszystkie kobietki. Kochajcie siebie❤️

  3. Joanna pisze:

    Co za energia i pewność siebie 😊 tylko pozazdrościć i brać przykład z pani Jolanty. No dlaczego mamy nie dbać o siebie w dojrzałym wieku i spełniać marzenia. Będąc nastolatką marzyłam o byciu modelką. Kto wie co się jeszcze przydarzy? 😉

    • Polka50plus.pl pisze:

      Jesteśmy dokładnie tego samego zdania – tym bardziej, że dojrzały wiek sprzyja dbaniu o siebie i spełnianiu marzeń. Wreszcie jest na to czas! Skoro o tym marzyłaś, to może czas uśmiechnąć się do tych marzeń i zacząć realizować kolejne plany? 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *