5 nieznanych faktów o „Dirty Dancing”

dirty dancing okladka

W zeszłym roku minęło 30 lat od światowej premiery „Dirty Dancing” – kultowego filmu z Patrickiem Swayze’em w roli głównej. Do Polski historia miłości pochodzącego z nizin społecznych przystojnego tancerza Johnny’ego i panienki z dobrego domu o przezwisku Baby dotarła nieco później. Nosiła kontrowersyjny tytuł „Wirujący seks” i miała postać kaset VHS, które, choć nie zawsze legalne, rozchodziły się jak świeże bułeczki, a później oglądane były w domowych zaciszach aż do zdarcia!

Nie przeszkodziło nam to jednak oszaleć na punkcie tego gorącego romansu tak, jak szalała za nim reszta świata. I chociaż miesiąc temu obchodziliśmy 9. rocznicę śmierci Patricka Swayze, to legendarny film z jego udziałem nie traci na popularności. Zakochują się w nim (w filmie, ale w Patricku też!) kolejne pokolenia kobiet: nasze córki, które poznały „Dirty Dancing” dzięki nam, pokazują go swoim córkom i niewykluczone, że i one opowiedzą kiedyś tę romantyczną historię swoim dzieciom, a naszym prawnuczkom!

Za co kochamy „Dirty Dancing”?

Fenomenu filmu można doszukiwać się w porywającej opowieści o zakazanej miłości, zniewalającym uroku Patricka Swayze oraz elektryzującej chemii pomiędzy granym przez niego przebojowym Johnnym a nieśmiałą Baby, fantastycznej ścieżce dźwiękowej naszpikowanej przebojami, ale przede wszystkim w tym czymś nieuchwytnym, co mają tylko ponadczasowe hity i czego po prostu nie da się opisać słowami.

Można dyskutować o grze aktorskiej, która według niektórych pozostawia wiele do życzenia, czy o scenariuszu, który zdaniem jednych jest banalny i przewidywalny, a w mniemaniu innych zbyt kontrowersyjny ze względu na dość niefrasobliwe podejście do tematu aborcji. Prawda jest jednak taka, że kobiety kochały, kochają i zawsze będą kochać „Dirty Dancing”!

Sponsorem filmu miała być marka Clearasil, jednak firma wycofała się, gdy scenarzystka Eleanor Bergstein zdecydowanie odmówiła usunięcia z fabuły wątku aborcji.

Czy jednak wiemy o tym kultowym hicie wszystko? Sprawdź swoją wiedzę i poznaj 5 najbardziej zaskakujących faktów na temat „Dirty Dancing”!

» Lubisz plotki i ciekawostki? Kliknij i przeczytaj, co dziś słychać u hollywoodzkiej skandalistki Melanie Griffith!

1. To nie tak miało być!

W „Dirty Dancing” wszystko od początku miało wyglądać inaczej. Wyobrażacie sobie na przykład, że rolę Johnny’ego Castle miał pierwotnie zagrać gość ze zdjęcia poniżej?

dirty dancing billy zane

Foto: Elena Torre

To Billy Zane. OK, też niezły z niego przystojniak, ale gdzie mu do boskiego Patricka! Niemniej prawda jest taka, że początkowo to właśnie Billy był rozważany do roli porywczego tancerza. Na szczęście dla Patricka (i dla nas!), zdjęcia próbne nie poszły mu zbyt dobrze i ostatecznie się na niego nie zdecydowano. Uff, o mały włos! Nie martwcie się jednak o Billy’ego, jego kariera nie skończyła się na tym jednym przesłuchaniu. Fanki innego romansu wszech czasów, „Titanica”, z pewnością kojarzą go z roli podłego narzeczonego Kate Winslet, któremu życiowe plany pokrzyżował Leonardo DiCaprio.

Oprócz roli Johnny’ego również rola Baby miała być początkowo powierzona komu innemu. Patrickowi mogła partnerować Sarah Jessica Parker, czyli słynna Carrie z serialu „Seks w wielkim mieście”. Tego to już naprawdę nie można sobie wyobrazić! Szczęśliwie to Jennifer Grey poradziła sobie na castingu wprost śpiewająco. Przede wszystkim pokazała producentom, że potrafi zagrać nieśmiałą nastolatkę (choć w chwili powstawania filmu miała już 26 lat!), a poza tym między nią a Swayze’em niemal z miejsca zaiskrzyło, chociaż prywatnie nie darzyli się sympatią. Kto się czubi, ten się lubi?

Swayze i Grey poróżnili się na planie poprzedniej wspólnej produkcji – thrillera „Czerwony świt”. Chyba jednak taniec, podobnie jak muzyka, łagodzi obyczaje, bo po współpracy przy „Dirty Dancing” zostali przyjaciółmi!

» Lubisz plotki ze świata show biznesu? Poznaj 10 najbardziej szokujących skandali z udziałem legendarnej Królowej Popu – Madonny!

Tyle jeśli chodzi o obsadę, ale jest jeszcze jedna kwestia. Sam film miał pierwotnie wyglądać zupełnie inaczej. Miał być mianowicie… absolutnie beznadziejny i skazany na porażkę! Tak ocenił „Dirty Dancing” znany producent Aaron Russo. Tym razem jednak intuicja zawiodła go i to srogo: do dzisiaj film zarobił bowiem kilkaset milionów dolarów, zyskując jednocześnie tytuł „najbardziej babskiego filmu wszech czasów” oraz jednego z „największych filmowych romansów wszech czasów”.

2. Kaprysy pogody

Fanek filmu nie trzeba przekonywać, że na planie było gorąco. Seksowne stroje aktorek, odsłonięte torsy umięśnionych tancerzy, śmiałe, ocierające się o erotyczne igraszki układy choreograficzne… To wszystko oczywiście rozgrzewa atmosferę do czerwoności, jednak nie był to główny powód, dla którego aktorzy mdleli (i to dosłownie!) podczas kręcenia niektórych scen.

Akcja filmu rozgrywa się latem i wtedy również ekipa pracowała nad filmem. Niemiłosierne upały sięgające 40 stopni Celsjusza dawały wszystkim mocno w kość. Twórcy wspominają, że jednego dnia w ciągu niespełna pół godziny z tego powodu przytomność straciło aż 10 osób!

To jednak jeszcze nie wszystko. Zdjęcia do filmu przeciągnęły się aż do jesieni, która z kolei wcale nie okazała się wybawieniem. Po pierwsze, liście na drzewach zaczęły brązowieć w zastraszającym tempie, co nie mogło być widoczne na ekranie. Producenci zadecydowali zatem o konieczności pomalowania koron drzew z powrotem na zielono – i oczywiście trzeba to było zrobić najprawdziwszą farbą, a nie używając efektów specjalnych na komputerze. Po drugie zaś, dość szybko się ochłodziło. Na nieszczęście Patricka Swayze i Jennifer Grey jedne z najniższych temperatur podczas pracy na planie przypadły na dzień, w którym kręcono słynną scenę podnoszenia w jeziorze. Romantyczna scena wyglądała więc w rzeczywistości tak, że operatorzy, reżyser i reszta ekipy stali na brzegu w ciepłych kurtkach, a filmowi Johnny i Baby w letnich ubraniach pluskali się w lodowatej wodzie. I jeszcze musieli udawać zadowolonych…

Źródło: GIPHY

3. Kultowe sceny

W filmie jest ich co najmniej kilka, ale najbardziej zapadły nam w pamięć dwa momenty: ten, w którym Johnny uczy Baby tańca i podczas układu choreograficznego łaskocze ją pod pachą, oraz ten, w którym zakochana para wygłupia się na parkiecie, baraszkując na czworaka w rytm piosenki „Love Is Strange”.

Źródło: GIPHY (2x)

Przyznajemy – te dwie sceny to prawdziwy majstersztyk! Czy wiedziałyście jednak, że zostały one nagrane zupełnie przez przypadek? Jennifer NAPRAWDĘ śmiała się przez łaskotki Patricka, a on NAPRAWDĘ był tym poirytowany. Przemęczona aktorka tak zareagowała na jego dotyk i trochę jej zajęło, zanim udało jej się zachować powagę. Wygłupy na podłodze to z kolei rozgrzewka aktorów przed kolejną sceną nakręcona przez przypadkowo włączoną kamerę. Wyglądało to jednak naprawdę uroczo, więc producenci zdecydowali się umieścić te ujęcia w filmie.

» Jest jeszcze jedna kultowa scena w „Dirty Dancing”… Znajdziesz ją na naszej liście 8 najbardziej romantycznych scen filmowych!

4. Patrick Swayze – człowiek renesansu

Wiemy już, że Swayze okazał się niezastąpiony do głównej roli. Zagrał i zatańczył ją świetnie – co do tego żadna z nas nie ma najmniejszych wątpliwości. Warto jednak uświadomić sobie również, że jego wkład nie ograniczył się „tylko” do samego występu. Swayze napisał i zaśpiewał również jeden z największych przebojów „Dirty Dancing” – piosenkę „She’s Like the Wind”. Wykonywał ją z myślą o swojej żonie, Lisie Niemi.

 

Inny niezapomniany utwór ze ścieżki dźwiękowej „Dirty Dancing”, piosenka „(I’ve Had) The Time of My Life” zdobył w 1988 roku Oscara.

Gaża aktora za rolę w filmie była wysoka, choć jak na hollywoodzkie standardy wcale nie oszałamiająca. Swayze zarobił 200 tysięcy dolarów. Uważacie, że to dużo? Pamiętajcie, że nieźle się przy tej produkcji napracował, a kiedy w 2004 roku wystąpił w epizodzie w „Dirty Dancing 2”, zainkasował aż 5 milionów dolarów!

Kolejne pieniądze za udział w „Dirty Dancing” zarobił już niestety pośmiertnie. W 2017 roku jego żona sprzedała skórzaną kurtkę, w której chodził filmowy Johnny, za prawie 50 tysięcy funtów.

5. Weekend u Kellermanów?

dirty dancing hotel

Foto: AstaPro5

Prawdziwe fanki „Dirty Dancing” pamiętają, że tak miał na nazwisko właściciel hotelu, w którym rozgrywała się akcja filmu. Ciekawostką jest fakt, że hotel istnieje naprawdę – i to do dzisiaj! Nazywa się Mountain Lake Lodge i położony jest w stanie Wirginia w miejscowości Pembroke. Można tam przeżyć to wszystko jeszcze raz, bo hotel organizuje weekendy tematyczne w duchu „Dirty Dancing”: wycieczki śladami naszych idoli, lekcje tańca i wieczorki taneczne. Zainteresowane?

Pamiętacie, w jakich okolicznościach po raz pierwszy obejrzałyście kultowy „Wirujący seks”?

To też może cię zainteresować:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *