Żony mężów stanu
W dniu rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, wszyscy wspominamy wybitnych mężów stanu, bez których to wielkie wydarzenie nie miałoby miejsca.
Józef Piłsudski, Roman Dmowski, Ignacy Jan Paderewski, Ignacy Daszyński, Wincenty Witos, Wojciech Korfanty, Józef Haller… Żołnierze, politycy, działacze społeczni, publicyści, zasłużeni przywódcy, którzy 100 lat temu wywalczyli naszą wolność. Spoglądają na nas teraz dumnie z obrazów i fotografii, a my jednym tchem wymieniamy ich dokonania i nieco onieśmieleni oddajemy należny im hołd.
Zrobiło się zbyt patetycznie? Co zatem powiecie na to, że nasi wybitni mężowie stanu, wbrew temu, co mogłoby się wydawać, też mieli ludzką twarz?
Kochali i byli kochani, zdradzali, leczyli złamane serca i cierpieli po stracie miłości swojego życia. Ba, nawet kłócili się o kobiety, choć dziś uważamy pewnie, że coś tak przyziemnego zupełnie nie było im w głowie.
A jednak! W końcu, jak mawiają Amerykanie, „za każdym wielkim mężczyzną stoi wyjątkowa kobieta”. Kim zatem były kobiety stojące w cieniu ojców naszej niepodległości?
Paderewscy: miłość od pierwszego wejrzenia bez happy endu
W 1879 roku młody nauczyciel Konserwatorium Warszawskiego, Ignacy Jan Paderewski, zakochał się od pierwszego wejrzenia w swojej uczennicy – Antoninie Korsak. Szykowało się prawdziwe love story, bo Antonina odwzajemniła uczucie wykładowcy.
Można to tłumaczyć wrażeniem, jakie na niej wywarł utalentowany pianista, ale tak naprawdę chyba po prostu zakochała się w tym niewiele starszym od niej dziewiętnastolatku i bez wahania przyjęła jego oświadczyny. Bynajmniej nie onieśmielona umiejętnościami małżonka Antonina uważała się (i słusznie!) za równą mu partnerkę i nie wahała się doradzać choćby w kwestiach zawodowych. Namawiała go na przykład na rozpoczęcie studiów kompozytorskich, bo kariera pianisty była jej zdaniem zbyt ryzykowna i niepewna.
W 1880 roku na świat przyszedł syn państwa Paderewskich – Alfred. Ignacy uznał ten dzień za najszczęśliwszy w swoim życiu, nie przeczuwając nawet, że wkrótce po nim nadejdzie jeden z najtragiczniejszych. Dziesięć dni po porodzie bowiem Antonina zmarła, a ich synek okazał się być ciężko chory na polio. Wymagał stałej opieki, gdy podrósł, poruszał się na wózku i zmarł w wieku 21 lat.
Pogrążony w rozpaczy Ignacy ukojenie znalazł w ramionach Heleny Górskiej, która była świadkiem na ślubie Paderewskich, a po śmierci Antoniny zastępowała matkę niepełnosprawnemu Alfredowi. Niby nie ma w tej historii niczego zdrożnego, w końcu Ignacy był młodym wdowcem, który miał prawo na nowo ułożyć sobie życie, jednak uczucie łączące pianistę i czarnooką, długowłosą Helenę było zakazane.
Nowa miłość Ignacego była bowiem żoną jego przyjaciela, skrzypka Władysława Górskiego, który – co gorsza – sam zaproponował Paderewskiemu pomoc w opiece nad synem! Małżeństwo Górskich zostało unieważnione dopiero po 17 latach. W maju 1899 roku Helena poślubiła Ignacego i trwała u jego boku aż do swojej śmierci w styczniu 1934 roku. Pochowano ją obok Alfreda, którym z takim oddaniem się opiekowała.
Helena Paderewska była nie tylko troskliwą żoną i matką, ale także wybitną działaczką społeczną. W czasie I wojny światowej organizowała pomoc dla ofiar, a także zainicjowała powołanie Polskiego Białego Krzyża, którego zadaniem było niesienie pomocy ofiarom wojny. Organizowała i finansowała nabór ochotniczek do służby pielęgniarskiej, które miały opiekować się Polakami wcielonymi do armii rosyjskiej, niemieckiej i austriackiej. Co więcej, Helena Paderewska patronowała także utworzeniu Polskiego Towarzystwa Czerwonego Krzyża, a później była prezesem PCK.
Witosowie: on i strażniczka domowego ogniska
Żoną Wincentego Witosa była starsza od niego o 3 lata Katarzyna Tracz, która wyszła za niego w 1898 roku. Młoda para zamieszkała w ich rodzinnej wsi Wierzchosławice, budując swoje własne gospodarstwo. Wincentemu całkiem opłacił się ten związek: Katarzyna wniosła w posagu sporo ziemi uprawnej. Okazała się także bardzo dobrą, pracowitą, mądrą i znającą się na gospodarce żoną. Wiemy o tym m.in. z relacji samego Wincentego, który tak właśnie pisał o swojej drugiej połówce w pamiętnikach zatytułowanych „Moje wspomnienia”.
Państwo Witosowie doczekali się jednego dziecka – ich córka Julia przyszła na świat rok po ich ślubie. Katarzyna zmarła w wieku 68 lat, a Wincenty przeżył ją o 6 lat.
» Polskie tradycje są fascynujące! Kliknij i przeczytaj o słowiańskim święcie dziady!
Korfantowie: ślub z przeszkodami
Narzeczoną Wojciecha Korfantego była Elżbieta Szprotówna – ekspedientka z bytomskiego domu towarowego, późniejsza śląska działaczka społeczna i polityczna, której sercu szczególnie bliskie było krzewienie oświaty i działanie na rzecz kobiet.
Do ślubu ze swoim wybrankiem, 30-letnim wówczas działaczem politycznym i redaktorem naczelnym „Górnoślązaka” (za publikację artykułów skierowanych, jego zdaniem, do szowinistów został swego czasu aresztowany) szykowała się ze zrozumiałym podekscytowaniem. Ceremonia miała się odbyć 1 lipca 1903 roku o dość nikczemnej godzinie 6:00 rano. Podobno było to złośliwe zagranie ze strony proboszcza, ponieważ Korfanty otwarcie krytykował proniemieckich księży. Ostatecznie jednak ślub nie odbył się ani wcześnie rano, ani o żadnej innej godzinie, ponieważ za namową biskupa wrocławskiego, kardynała Georga Koppa postanowiono Wojciechowi i Elżbiecie nie udzielić sakramentu małżeństwa.
Narzeczeni (choć po 30 czerwca 1903 roku właściwie małżonkowie, bo tego dnia wzięli ślub cywilny) wyjechali do Krakowa, gdzie – ze względu na brak sakramentu – zamieszkali osobno, a Elżbieta rozpoczęła pracę jako nauczycielka języka niemieckiego. Nie ustawali w próbach wzięcia ślubu i choć krakowscy księża również im go odmawiali, w końcu 5 października niezmordowana para stanęła na ślubnym kobiercu.
Korfantowie doczekali się czwórki dzieci – dwóch synów i dwóch córek – a Elżbieta trwała u boku męża aż do jego śmierci w sierpniu 1939 roku. Po wybuchu wojny wraz z dziećmi wyjechała za granicę, a w 1945 roku wróciła i zamieszkała u swoich sióstr w Katowicach. Zmarła w 1966 roku i została pochowana w tym samym grobowcu, co jej mąż.
» Interesują cię biografie? Kliknij i poznaj fascynujące żywoty świętych!
Daszyńscy: związek w atmosferze skandalu
W lipcu 1897 roku w Wiedniu odbył się ślub Ignacego Daszyńskiego i aktorki dramatycznej Marii Walerii Paszkowskiej. Młoda żona, choć nie podzielała politycznych poglądów małżonka, po ślubie właściwie zrezygnowała już z występów na deskach teatralnych. Sporadycznie pojawiała się jedynie na wieczorkach patriotycznych, w pełni poświęcając się życiu rodzinnemu: prowadzeniu domu, a później wychowaniu piątki dzieci – trzech synów i dwóch córek-bliźniaczek.
Maria okazała się przykładną żoną, mimo że na początku jej związek z Daszyńskim wzbudzał wiele kontrowersji. Krakowska inteligencja nie akceptowała wyboru ówczesnego posła, bowiem zawód aktorki nie cieszył się specjalnym szacunkiem. Mówiąc bardziej dosadnie: dla niektórych aktorka niewiele różniła się od prostytutki!
Opinie te były dla głęboko wierzącej pani Daszyńskiej bardzo krzywdzące. Tak naprawdę bowiem to Ignacy był z nich dwojga osobą o wątpliwej moralności. Jeszcze przed poznaniem żony Ignacy wdał się w płomienny romans ze starszą od niego o 11 lat mężatką. Felicja Nossig-Próchnik, bo o niej właśnie mowa, była wojującą feministką, która zaszła z Daszyńskim w ciążę i urodziła syna, Adama. Jej partner jednak nie uznał dziecka i nie dał mu swojego nazwiska.
Maria Waleria Daszyńska zmarła w 1934 roku. Jej mąż ożenił się jeszcze raz – z 55-letnią, młodszą od siebie o 14 lat Cecylią Kempner, którą w 1942 roku zamordowali Niemcy.
Hallerowie: zwyczajnie niezwyczajni
Trudno dotrzeć do informacji na temat jedynej żony generała broni Józefa Hallera. W 1903 roku ożenił się z Aleksandrą Salą, a trzy lata później urodził się ich jedyny syn – Eryk.
Wygląda na to, że związkiem Józefa i Aleksandry targały podobne emocje, jakie targają każdym, zwykłym małżeństwem. Z pewnością mieli swoje wzloty i upadki, kłócili się i godzili, być może miewali ciche dni… Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że byli ze sobą tak po prostu, zwyczajnie szczęśliwi. Przeżyli razem 49 lat, aż do roku 1952, kiedy zmarła Aleksandra. Józef dołączył do niej 8 lat później i również obok niej został pochowany.
Piłsudscy i Dmowski: miłość i nienawiść
W lipcu 1899 roku odbył się ślub Józefa Piłsudskiego i Marii Juszkiewiczowej, działaczki PPS. Piękna Pani, bo tak nazywali ją koledzy z partii, w chwili zawierania małżeństwa z Marszałkiem była już rozwódką (Juszkiewicz to nazwisko po byłym mężu, inżynierze, a jej nazwisko rodowe to Koplewska) i matką 10-letniej Wandy.
Maria czynnie angażowała się w działalność konspiracyjną i niepodległościową, za co nierzadko była karana, choćby więzieniem czy prześladowaniem.
Małżeństwo państwa Piłsudskich nie należało do najbardziej udanych. W 1906 roku poznali bowiem 24-letnią wówczas działaczkę Aleksandrę Szczerbińską, którą wkrótce połączyło z Marszałkiem gorące uczucie. Powstał z tego przedziwny trójkąt – początkowo Marszałek nie chciał informować żony o kochance, żeby jej nie zranić, a gdy w końcu zdecydował się wystąpić o rozwód, Maria się na niego nie zgodziła. Nie zmieniła decyzji, nawet gdy Józef przeprowadził się do nowej partnerki z Krakowa do Warszawy, ani gdy urodziły się ich córki: Wanda i Jadwiga.
Piłsudski ożenił się z Aleksandrą dopiero po śmierci żony, a ich małżeństwo, tak jak wcześniej związek, przetrwało wiele życiowych przeciwności. Trzeba jednak oddać drugiej żonie Marszałka sprawiedliwość. Nie zapisała się bowiem na kartach historii jako jego kochanka, a jako dzielna i niezłomna działaczka. Wykonywała najbardziej ryzykowne zadania, pod długimi sukniami ukrywała przywiązane do nóg mauzery, a w gorsecie przemycała laski dynamitu. Na wypadek wpadki i rewizji zawsze nosiła przy sobie cyjanek potasu. Za swoją odwagę i poświęcenie przyznano jej wiele nagród i odznaczeń, m.in. Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari, Wielką Wstęgę Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Walecznych i Złoty Krzyż Zasługi.
A co w tym wszystkim robi Roman Dmowski? Otóż, on również tworzył z Piłsudskimi swego rodzaju trójkąt. Choć dodając do tego Aleksandrę Szczerbińską, robi się z tego jeszcze dziwniejszy czworokąt. Dmowski nigdy się nie ożenił, a powodu takiego stanu rzeczy niektórzy dopatrują się w fakcie, że Roman był beznadziejnie zakochany w… Marii Piłsudskiej! Ona jednak wybrała Marszałka, który później wybrał Aleksandrę. W tej sytuacji zupełnie zrozumiała jest niechęć, jaką darzyli się ci najwięksi mężowie stanu, choć trzeba przyznać, że nikt z nas nie podejrzewałby ich chyba o tak przyziemne problemy.
Życie uczuciowe ludzi, którym zawdzięczamy dziś wolność, to wbrew pozorom wcale nie taka błaha sprawa. Dobrze wiedzieć, że zmagali się z podobnymi problemami, jak my wszyscy. To niezbity dowód, że nas tez stać na wielkie rzeczy. Choć z drugiej strony, miejmy nadzieję, że nasz naród już nigdy nie będzie wystawiony na taką próbę.
Druga żona Ignacego Daszyńskiego Cecylia Kempner urodziła się w 1880 roku więc w dniu ślubu miała 55 lat. Rzeczywiście była młodsza ale nie aż tak.
Dziękujemy za czujność. Poprawione!
Paderewscy, Piłsudscy pasjonujące historie! Panowie z portretów mają dzięki temu bardzo ludzką twarz. Takie opowieści nie powinny być pomijane w nauce historii bo to też kawał naszych dziejów