Zło zalewa Kraków. Recenzja książki „Powódź” Pawła Fleszara

Recenzja książki „Powódź” Pawła Fleszara

Długie styczniowe wieczory sprzyjają czytaniu, a szara rzeczywistość przy dobrej lekturze nabiera rumieńców. Każdy czyta to, co lubi, ale trudno się nie zgodzić, że dobry kryminał to gwarancja potężnej dawki emocji i niezapomnianych wrażeń.

Gatunek ten przeżywa ostatnio prawdziwe odrodzenie. Kryminały królują na szczytach list bestsellerów, a nazwiska autorów najbardziej poczytnych serii są znane nie tylko miłośnikom książek, ale nawet osobom, które zamiast sięgać po coś do czytania, wolą śledzić plotki i wydarzenia ze świata show biznesu.

Zamiast jednak ograniczać się do kilku najgłośniejszych nazwisk, warto wciąż szukać nowych twórców i tytułów. Dzięki temu czasem można trafić na prawdziwą perełkę. Dla mnie takim ciekawym znaleziskiem w ostatnim czasie była „Powódź” Pawła Fleszara.

Podejrzane samobójstwo

Na początku była… śmierć. Jak to w kryminale. Czterdziestoletni Kris – wojskowy, ojciec i mąż, który chyba najlepiej spełnia się w pierwszej z tych ról, bo jego relacje rodzinne pozostawiają wiele do życzenia – dowiaduje się, że jego przyjaciel z lat młodości, Kuba, popełnił samobójstwo, wyskakując z dziewiątego piętra wieżowca w Krakowie.

Szok i smutek, które początkowo odczuwa bohater, dość szybko przeradzają się w niedowierzanie, ponieważ, mimo że Kuba zostawił list pożegnalny, nie wszystko układa się w spójną całość. Taką, jaką chciałby z tego zrobić… No, właśnie – kto? Czy za śmiercią przyjaciela Krisa stoi ktoś jeszcze? Sierżant postanawia się tego dowiedzieć, rozpoczynając prywatne śledztwo. Czuje, że jest to winien przyjacielowi, z którym od lat nie miał kontaktu, chociaż kiedyś łączyła ich wyjątkowo braterska więź umacniana przez wspólne zabawy w Indian i słuchanie przebojów Deep Purple.

Kris próbuje odtworzyć ostatnie dni życia przyjaciela. Szuka osób, z którymi Kuba się spotykał, stara się odnaleźć tajemniczą Zuzę, której imię pojawiło się w liście pożegnalnym. Szybko okazuje się, że przeczucie go nie myliło i sprawa śmierci Kuby jest zdecydowanie bardziej skomplikowana niż by się mogło wydawać.

Mroczny obraz Krakowa

Kraków nocą.

Kraków przedstawiony w powieści Pawła Fleszara zdecydowanie nie jest tym urokliwym miastem, które znamy z przewodników i malowniczych pocztówek. Miejsce zabytków zajęły współczesne zabudowania – galeria, kino, klub fitness, zwyczajne mieszkania i osiedla – w których czai się coś tajemniczego i groźnego.

Pierwsze niebezpieczeństwo to tytułowa powódź, która zalewa Kraków, zagrażając jego mieszkańcom i zabudowaniom. Walka miasta z żywiołem toczy się w tle, jednak czytelnik nie zapomina o niej ani na chwilę, co potęguje uczucie zagrożenia.

Tak jak fala powodziowa niesie ze sobą zanieczyszczenia i wypłukuje z kanałów to, co nigdy nie powinno się znaleźć na powierzchni, tak Kris w toku swojego śledztwo dociera do brudów, które nie powinny się nigdy zgromadzić.

Zderza się ze zjawiskiem darknetu – ciemnego oblicza Internetu, w którym działają hakerzy, terroryści i bossowie narkotykowi – a także zanurza się w świecie handlu żywym towarem. Ale to nie koniec. Na dnie piekła, do którego nieuchronnie zmierza Kris, znajduje się biznes napędzany przez twórców i amatorów pornografii w najczarniejszym wydaniu.

Na szczęście to tylko powieść – można by pomyśleć. Problem jednak w tym, że to wszystko istnieje naprawdę. Podczas gdy większość z nas wiedzie spokojny żywot na powierzchni, gdzieś obok istnieje świat, o którym nie słyszeliśmy i pewnie nie chcielibyśmy wiedzieć. To, że jest ukryty, nie znaczy, że go nie ma, a zamykanie oczu nie rozwiązuje żadnych problemów.

Żeby jeszcze dobitniej uświadomić czytelnikowi, że ma do czynienia z czymś więcej niż fikcja literacka, autor zastosował bardzo ciekawy zabieg. Podzielił książkę na kilka obszernych rozdziałów, a każdy z nich rozpoczął kartką z kalendarza i swego rodzaju prasówką – zestawieniem artykułów poruszających bieżące wydarzenia w Krakowie oraz omawiających zjawiska i trendy współczesnego świata. Dzięki temu możemy poczuć, jakbyśmy byli w tej rzeczywistości. A właściwie zrozumieć, że w niej jesteśmy.

Zwykli ludzie w niezwykłych rolach

Paweł Fleszar „Powódź”

„Powódź” to debiutancka powieść Pawła Fleszara – dziennikarza piszącego m.in. do „Przeglądu Sportowego” i krakowskich dzienników lokalnych. Powieść czyta się szybko, akcja toczy się wartko, a na drodze, którą pokonuje główny bohater, nie brakuje zaskoczeń i nagłych zwrotów.

Zastanawiałam się nad słabym punktami „Powodzi” i doszłam do wniosku, że nie do końca odpowiada mi skład zespołu towarzyszącego Krisowi w rozwiązywaniu zagadki śmierci przyjaciela. W pewnym momencie losy sierżanta splatają się z losami pary nastolatków – Mariki i Kamila. Ona ma cięty język, silny charakter i nieco irytujący sposób bycia, a on jest komputerowym geniuszem, żyje w swoim świecie i traktuje ludzi z typową dla informatyka pobłażliwością. Ot, współczesna młodzież.

Właśnie – młodzież. Cały czas zachodziłam w głowę, dlaczego dojrzały mężczyzna, wojskowy, ojciec pozwala na to, aby w rozwiązywaniu zagadki kryminalnej zahaczającej o najmroczniejsze sfery życia towarzyszyła mu para dzieciaków. Dla nich mogła to być świetna zabawa i sposób na spędzenie wolnego czasu, ale Kris doskonale wiedział, dokąd prowadzi ta droga. Dlaczego więc narażał ich na niebezpieczeństwo?

W pierwszej chwili uznałam to za koncepcyjny zgrzyt. W normalnym świecie to by się nie mogło zdarzyć. Odpowiedzialny facet kazałby trzymać się małolatom z dala od tej sprawy. Potem jednak uznałam, że może w tym szaleństwie jest jakaś metoda. Ostatecznie Marika i Kamil bardzo się przydali. Dysponowali wiedzą i cechami osobowości, których zdecydowanie brakowało Krisowi, a bez których śledztwo nie posuwałoby się do przodu. Dzięki nim zespół stał się kompletny, jego członkowie się uzupełniali.

Zdecydowanie bardziej nieprawdopodobne byłoby, gdyby dojrzały mężczyzna, trochę technofob, na dodatek ze sporym deficytem w zakresie swobodnego komunikowania się z ludźmi, nagle potrafił odczytać zaszyfrowane dane czy tak urobić rozmówcę, żeby ten zdradził mu to, co ukrywa. Kris nie jest Jamesem Bondem, jest zwykłym facetem, któremu równie zwykłe współczesne dzieciaki pomagają rozwiązać niezwykłą sprawę kryminalną.

Po nieco ponad 200 stronach opowieść dobiega końca. Z pewnością znalazłyby się w niej wątki, które można by wykorzystać jako punkt wyjścia do ciągu dalszego. Czy do tego dojdzie? Nie wiem, ale na rynku wydawniczym jest jeszcze miejsce dla kolejnej wciągającej serii kryminalnej.

Powódź – okładka„Powódź”
Paweł Fleszar
Księży Młyn Dom Wydawniczy
Łódź 2019
Ocena:
ocena 4 na 5

To też może cię zainteresować:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *