Po pięćdziesiątce zostałam stylistką
Zawodowa wolta po 50. jest możliwa i udowadnia to Marzena Walczak, która z właścicielki agencji reklamowej stała się stylistką. Przeczytajcie, jaką drogę przeszła i na czym polega jej praca. Rozmawiamy też o stylu kobiet dojrzałych, typach figur oraz naszych przepastnych szafach, bo Marzena wie, jak je przewietrzyć i odnaleźć swój styl.
Od właścicielki agencji reklamowej do stylistki
Estera Laskowska: Masz 60 lat i uprawiasz zawód, który, wydawałoby się, jest zarezerwowany dla młodych. Jaka była twoja kariera zawodowa?
Marzena Walczak: Mam wiele lat pracy za sobą, pracowałam w różnych miejscach, pierwsze 10 lat była to praca biurowa. Potem miałam kilkumiesięczny epizod z lokalną telewizją, gdzie byłam spikerką. Potem zgodnie z moim wykształceniem zaczęłam pracę w agencji reklamowej, po dziewięciu latach założyłam swoją agencję. Kochałam tę pracę. Dawała mi mnóstwo satysfakcji, była bardzo kreatywna. Dla moich klientów projektowałam logo, wizytówki, ulotki, wizualizacje, ale też osobiście wykonywałam tablice reklamowe, plafony czy oklejałam auta lub witryny sklepowe.
Wykonywałam też aranżacje wnętrz dla klientów, sklepów, kawiarni oraz mieszkań. Zawsze lubiłam zdobywać i poszerzać swoją wiedzę, więc w wieku 49 lat zrobiłam roczną szkołę aranżacji wnętrz.
Kiedy zaczęła się twoja droga do zawodu stylistki?
Modą interesowałam się od zawsze, już od czasów liceum plastycznego, myślę, że jakieś 45 lat moda jest moim światem. Sama projektowałam i wykonywałam swoje ubrania. Szyłam, robiłam na drutach, ozdabiałam kamieniami lub haftami, zawsze chciałam, żeby to było coś innego, oryginalnego, mojego. Nawet jak zamawiałam bardziej skomplikowane ubrania u krawcowej, to zawsze był to mój projekt. Pracując w swojej agencji przez kilka lat projektowałam czapki dla producenta z Dęblina, więc to już był początek mojej pracy dla mody.
A robiłaś już wtedy stylizacje dla koleżanek?
Tak, od zawsze pomagałam koleżankom i kobietom z rodziny przed wielkimi wyjściami. Dziewczyny przychodziły do mnie po pełną metamorfozę, robiłam im makijaż, fryzurę, nawet podcinałam włosy, dobierałam biżuterię i strój.
Uwielbiałam ten błysk oka u dziewczyn, kiedy widziały swoją przemianę. Często też chodziłam z nimi na zakupy, by wybrać odpowiednie dla nich fasony i kolory. Jako plastyk miałam nieco inną wrażliwość niż one.
Więc projektujesz też wnętrza i nagle zabłysnął ci pomysł, aby zostać stylistką?
Nie do końca tak. Wnętrza projektowałam, ale już wcześniej moja praca opierała się na formie, kolorze i kształcie, czy dotyczy to wnętrza, czy zaprojektowania logo lub plakatu. Łączy je coś spójnego. O zawodzie stylistki marzyłam już jako młoda dziewczyna, ale wtedy ten zawód nie istniał.
Blog modowy na pięćdziesiąte urodziny
Kiedy skończyłam 50 lat za namową koleżanki założyłam blog modowy. Chciałam pokazać innym dojrzałym kobietom, że nadal możemy ubierać się barwnie, że nic jeszcze w naszym życiu się nie skończyło. Mój blog właśnie miał swoje 10 urodziny.
I to było początkiem tej zawodowej wolty?
Tak. Początkowo mój blog nazywał się Babooshka Style. Ale chyba trochę za krótko myślałam nad tą nazwą, bo ona nic nikomu nie mówiła. Dla mnie miała nieco inne znaczenie, po pierwsze byłam już babcią, po drugie kiedyś lubiłam ten utwór Kate Bush. Po podjęciu decyzji o blogu, zapytałam męża, czy zostanie moim fotografem. Zgodził się i tak zaczęła się nasza przygoda z blogiem. Chodzimy na sesje fotograficzne, potem ja wybieram zdjęcia na blog i publikuję posty, sama piszę teksty. Początkowo wstydziłam się pozować na ulicy pełnej ludzi, teraz nie mam już z tym problemu.
Blog odmienił moje życie, dzięki niemu jestem zapraszana na pokazy, eventy, fashion weeki. Miałam także okazję osobiście poznać kilku projektantów, m.in. Ewę Minge, Gosię Baczyńską, Dawida Wolińskiego, Pawła Węgrzyna, Patryka Wojciechowskiego, Marzenę Chełmińską czy Mariolę Turbiarz. Zdjęcia z tych spotkań możecie zobaczyć na mojej stronie.
Czy Babooshka działa do dziś?
Tak, ale w międzyczasie zmieniłam nazwę bloga na “Fashion Dreams” to było na początku wojny z Ukrainą. Bardzo dużo osób zaczęło mnie hejtować i pytać, czy jestem Rosjanką, więc wymyśliłam sobie nową nazwę Fashion Dreams. To dobra nazwa i trochę jest związana z moim imieniem, bo ja Marzena, a blog marzenia modowe. Pod taką nazwą prowadzę też Facebook, Instagram i TikTok.
I z miłości do mody i tego pomagania w stylizacjach innym zrodził się pomysł na nowy zawód?
Szkolenia, wykłady, kursy
Jestem pracoholiczką, perfekcjonistką, jak już coś robię, chcę to robić dobrze. Kiedyś przeczytałam zdanie “Pasja rodzi profesjonalizm”, postanowiłam pójść o krok dalej i wykształcić się na profesjonalną stylistkę.
Najpierw zrobiłam kurs stylizacji i kreowania wizerunku. Potem zrobiłam roczną szkołę stylizacji i wizażu, następnie kurs wizażu, chciałam dzielić się moją wiedzą, więc, by to robić profesjonalnie, zrobiłam jeszcze kurs trenera szkoleniowca.
Potem dostałam propozycję z Centrum Nauki i Biznesu “Żak” w Puławach, żeby zostać wykładowcą na kierunku stylizacja i wizaż. Uczyłam tam przez dwa lata różnych ciekawych przedmiotów, np. historii mody, doboru stroju do potrzeb klienta, psychologii koloru, itd.
Czy do dziś nauczasz o modzie?
Tak, choć już nie w “Żaku”. Teraz przeprowadzam szkolenia i warsztaty tematyczne, jak np. Analiza Kolorystyczna dla profesjonalistów – fryzjerów, stylistów albo dla właścicieli butików, prowadzę też inne szkolenia: Moda Kapsułowa, Dobór okularów, Analiza sylwetki czy Dress Code. Pokazuję, jak łączyć wzory, kolory, jak tworzyć lookbooki lub stylizacje. Wyszkoliłam już wiele osób, mam za sobą ponad 500 godzin szkoleń, moja stylizacyjna firma, bo taką mam, jest zarejestrowana w Rejestrze Instytucji Szkoleniowych.
Przez rok jeździłam do Kraśnika i do Lublina z takimi wykładami do Klubu Seniora. To był bardzo fajny czas, frekwencja dopisywała. Dzięki mnie te osoby odświeżyły szafę, zaczęły się uśmiechać, zmieniły swój styl i zaczęły być kolorowe.
Praca stylistki na co dzień
A czy dziś twoje klientki to też są osoby dojrzałe, czy masz trochę zróżnicowaną klientelę?
Wiekowo mam naprawdę duży rozstrzał, zdarzają mi się osoby 18-letnie, jak i 70-letnie. Lubię pracować z każdą osobą, która jest otwarta na pracę ze mną. Ale też fajnie jest pokazać osobom dojrzałym, że jeżeli chodzi o strój, to nic poza naszym umysłem nas nie ogranicza i nie hamuje.
Jak wygląda praca z tobą? Jak wygląda twój dzień pracy? Przychodzisz do kogoś do domu i co dalej?
Przeważnie jak ktoś mnie zaprasza do domu, to ma wykupiony ze mną na przykład “dzień ze stylistką” lub pakiet. Jestem do dyspozycji przez 6 godzin i robię w tym czasie analizę sylwetki, analizę kolorystyczną. To absolutnie minimum, by poznać swoje kształty i kolory. Potem sprawdzamy szafę, co pasuje do figury, którą określiłam i kolorów tej osoby. To właśnie wtedy rośnie ta sterta rzeczy do wyrzucenia. Jak zdążymy, to pokazuję, jak budować lookbooki – to znaczy, jak z tych samych ubrań zrobić na przykład kilkanaście zestawów. Bo nie każdy wie, że z 8 sztuk ubrań można zrobić 60 stylizacji.
Jak mi ktoś mówi, że nie ma się w co ubrać, to oszukuje, bo zawsze ma się co ubrać, tylko nie wie jak. Pokazuję jak łączyć wzory i kolory, jak zmieniać proporcje sylwetki. Często zdarza się tak, że klientka dokupuje jeszcze godzinę czy dwie i jedziemy na zakupy. Niektóre klientki wykupują tylko zakupy ze mną. Wtedy spotykamy się w sklepie i w przymierzalni określam ich figurę i na podstawie ubrań ze sklepu pokazuję, jakie kolory do niej pasują, a jakie nie, po czym wybieram im ubrania na okazję lub do pracy.
A zdarzyły ci się takie wyjątkowe, niezapomniane spotkania z klientkami?
Zdarzyło mi się, tak. Byłam atrakcją dla panny młodej na wieczorze panieńskim, prezentem od jej druhen. Byłam też na zakupach z panią ze Szczecina, z którą spotkałam się w Złotych Tarasach w Warszawie.
Często się zdarza, że ktoś mnie wykupuje właśnie na 40. lub na 50. urodziny. Wiele kobiet bardzo młodych, nawet takich czterdziestoletnich, już ma bardzo duży problem z szafą. Im się wydaje, że już są za poważne, za stare, że im nie wypada nosić tego czy tamtego, że mini i skórzane spodnie to nie dla nich. Uważają, że trzeba obciąć na krótko włosy. A ja uważam całkiem odwrotnie, lubię kolor, często podkreślam jego znaczenie, przecież kolorem możemy sobie poprawić nastrój i wygląd. Kolory nas odmładzają, tak jak i dłuższe włosy.
To co w tych spotkaniach z kobietami jest najfajniejsze?
Najbardziej lubię jak wracam do domu, zmęczona, ale bardzo szczęśliwa i usatysfakcjonowana, jak dostaję informację zwrotną, że na przykład kobieta po tych zakupach ze mną, wracała do domu tak, jakby jej skrzydła urosły. I to dla mnie jest super nagroda, bo wiem, że to co robię, ma sens.
Jak się nie ubierać
A jakie błędy w stylizacji najczęściej popełniają kobiety?
Wszystko zależy od miejsca i czasu, bo inaczej się ubieramy do pracy biurowej, inaczej na spacer, czy do kościoła lub na ślub. Tu faktycznie trafiają się błędy: niedostosowania się ubiorem do godziny, miejsca i okoliczności. Ale też są osoby, które ubierają się w zbyt duże ubrania lub w zbyt ciasne. Ani jedni, ani drudzy nie wyglądają w nich dobrze, dodając sobie kilogramów lub skracając sobie wzrost, czy nogi.
Część kobiet za bardzo idzie w stronę takich ugrzecznionych ubrań, szaro, buro i niewidzialnie. Więc później nie ma co się dziwić, że mówią o sobie, że stają się niewidzialne z wiekiem, że nie zauważa ich mąż, że nie zauważa ich szef w pracy. Jeżeli chcesz na przykład dostać podwyżkę, to ubierz się tak, żeby cię szef zapamiętał: załóż sobie np. coś czerwonego, coś, co rzuca się w oczy. To może być torebka, apaszka, ale przyciągnij nią uwagę, ubierz się kobieco, ale nie wyzywająco, profesjonalnie – to doda ci pewność siebie.
Jak ubierają Polki 50 plus?
Granice wieku się przesunęły i teraz kobiety 50+ ubierają jak 40. Jest to rodzaj sportowej elegancji, klasyki, ale też i boho. Często zakładają jeansy, bluzę sportową, płaszcz i buty sportowe, które po pracy zamieniają na szpilki.
Im większe miasto, tym bardziej kolorowo wyglądają ulice, w małych miastach kobietom brakuje odwagi. Ja na swoim blogu pokazuję kobietom, że mogą założyć jeansy, białą koszulę, sznur pereł, szpilki i też super wyglądają. To jest taki strój, w który może wskoczyć 20-latka, i 70-latka.
Typy figury, czyli co może nosić gruszka, a co rożek
Twoje triki na piękna sylwetkę i stylizację to…
W każdym człowieku jest coś ładnego, ale wiele zależy od tego, czy potrafisz to podkreślić. Przy pomocy kilku trików możemy wyszczuplić sylwetkę, wydłużyć sobie nogi. Tu kolor ma olbrzymie znaczenie, jednolite spodnie i buty wydłużą nam nogi, poprzeczne cięcia natomiast skracają sylwetkę.
Nie podkreślamy rzeczy, z którymi mamy największy problem, czyli np. nie zakładamy paska na odstający brzuszek.
Ja mam duży biust, więc powiedz mi, jak ja powinnam się ubierać, jak ja mogę to ograć?
Na pewno, mając duży biust, trzeba unikać rzeczy, które na wysokości biustu mają aplikacje, wzory, kieszenie, falbanki, coś, co przyciąga wzrok, jak duży napisy, duże korale. Jeżeli lubisz paski, a te paski są poprzeczne i szerokie to mocno powiększysz biust. Noś także dekolty w kształcie litery V, rozepnij guzik przy kołnierzyku koszuli. To takie małe triki, które poprawiają proporcje.
A jeżeli ktoś ma sylwetkę jabłko, czyli szczupłe nogi, ale większą górę, czyli dosyć odstający brzuszek, to jak to schować?
Jabłko nie powinno nosić paska przy sukienkach. Najlepsze będą sukienki kopertowe, bo one lekko ukrywają brzuszek, a ładnie podkreślają piersi. Spodnie powinny być z wyższym stanem, nie biodrówki, żeby nie podkreślać brzuszka. Do tego lekko dłuższa bluzka, ale też nie za długa, bo skróci nam nogi. Diabeł tkwi w szczegółach i czasami 1 cm ma znaczenie.
Ale skąd ja mam wiedzieć, jakim typem sylwetki jestem i jak ja mam się ubierać?
Ja bardzo często przeprowadzam takie analizy stacjonarnie oraz online. Można się do mnie zgłosić, wtedy podpowiem, jak się do takiej analizy przygotować. Po analizie dowiesz się, co jest twoim sprzymierzeńcem, a co wrogiem, w co się ubierać, aby odzyskać proporcje ciała.
A jakie sylwetki najczęściej spotykasz u kobiet dojrzałych 40, 50, 60 plus?
Bardzo często spotykam kobiety o sylwetce jabłka, ale równie często są rożki, czyli mocna góra, mocne ramiona, duży biust, a wąska pupa, często płaska i szczupłe nogi. Są też gruszki, czyli góra mała, a duże biodra i duże uda. Przy każdej sylwetce można odpowiednimi fasonami uzyskać dobre proporcje.
Twoja szafa prawdę ci powie
A jak powinna wyglądać nasza szafa?
Przy budowaniu szafy są pewne zasady, podstawą jest klasyka, potem podstawy, dodatki, a trendy to tylko 10%.
Jeśli u klientki robimy porządek w szafie w ubraniach, to jest naprawdę duża sterta rzeczy do oddania. Żegnamy za małe, niemodne, w nieodpowiednich kolorach dla właścicielki szafy. Do uporządkowania szafy mam pewien klucz.
Z tego co widze to praca stylistki może oszczędzić nam dużo czasu, ale także pieniędzy, bo przecież każda z nas co rano siada przed szafą i się zastanawia: co ja, mam dzisiaj na siebie założyć? Ale ty możesz nam pomóc.
Właśnie to taki paradoks siadasz przed szafą, otwierasz drzwi i mówisz, że nie masz co na siebie włożyć, a szafa pełna ciuchów. A ja nigdy nie mam tego dylematu.
Osobom, które codziennie muszą świetnie wyglądać w pracy, bo na przykład pracują w korporacji, proponuję, aby w sobotę wyprasowały tyle rzeczy, żeby zrobić pięć stylizacji na każdy dzień tygodnia. Potem wieszasz je w szafie, ale już razem z dodatkami i każdego dnia wybierasz po prostu odpowiedni zestaw. Dzięki takim gotowym zestawom można zaoszczędzić naprawdę dużo czasu i nerwów rano.
Ze mną dziewczyny też oszczędzają pieniądze, bo jeżeli znasz swoje fasony i kolory, to nie kupisz już rzeczy, które ci nie pasują, nie pasują do siebie nawzajem i które zalegają w szafie.
Jak wygląda szafa stylistki?
A jak wygląda twoja szafa?
Moja szafa jest średnia. Mam pewnie z 6-8 par szpilek. Kocham białe koszule, mam ich z 10, ale każda jest inna. Mam dwa garnitury, marzy mi się trzeci, kilkanaście par spodni, bluzek, kilka dobrych swetrów z kaszmiru oraz zrobionych osobiście na drutach. Od niedawna mam dużo sukienek, wreszcie po wielu latach nienoszenia, zaczęłam je nosić. Uwielbiam styl boho, więc mam też zamaszyste spódnice maxi. Ale tych rzeczy naprawdę nie jest dużo, bo ja potrafię wszystkie dobrze połączyć i zrobić wiele stylizacji, więc nie potrzebuję całej szafy ciuchów i ogromnej garderoby.
A jakie ty masz najbardziej odważne rzeczy w szafie, takie, na które inni zwracają uwagę i za które może nawet dostajesz uwagi, że nie wypada?
Ja w ogóle dostaję takie uwagi, że jestem odważna, ale ja zawsze ubierałam się inaczej, bardziej barwnie i charakterystycznie. Na przykład kiedy noszę kombinezony, czy skórzane spodnie, skórzane spódnice, cekinową spódnice, skórzaną sukienkę lub skórzane ogrodniczki, kowbojki – a dla mnie to normalne ubrania.
Mam też taką torebkę w kształcie gitary, którą dostałam na 50. urodziny od syna. Jak zakładam tę torebkę do jakiejś bardziej rockowej stylizacji, to zawsze zbieram komentarze, że jestem odważna. A ja lubię szalone torebki, mam kilka dziwnych np. kostkę rubika albo kulę.
A dlaczego kobiety boją się ubierać bardziej kolorowo i bardziej odważnie?
Kobiety bardzo ograniczają inne osoby. Brak im pewności siebie, moją misją jest też przekonanie ich do okrycia siebie, dodaję im odwagi. Najczęściej krytykują je osoby, które się absolutnie na modzie nie znają, czyli np. sąsiadki. A ja zawsze się pytam, czy sąsiadka jest krytykiem mody, projektantem?
Kobiety też nie ubierają się ładnie na co dzień, tylko odkładają te fajne rzeczy na wyjątkowe okazje, zupełnie niepotrzebnie. Trzeba cieszyć się każdym dniem.
Jaka jest najważniejsza rada, jeśli chodzi o ubiór?
Kochać siebie. Trzeba zacząć myśleć o sobie, bo szczęśliwa kobieta to szczęśliwa matka, szczęśliwa żona, siostra i córka. Kup sobie coś, co ci się podoba tylko dla siebie.
A co robisz Ty, żeby zwrócić na siebie uwagę albo żeby poprawić sobie humor strojem?
Jak mam gorszy dzień to zakładam szpilki. Szpilki są super na poprawę humoru, od razu uśmiecham się do siebie w lustrze. Ale w swojej pracy zauważyłam, że są nawet 40-letnie kobiety, które nie potrafią chodzić w szpilkach, więc uczę je chodzenia i siadania w szpilkach, tak dobrze słyszałaś, siadania, bo to też trzeba umieć robić z gracją, kobieco.
Czy 50 coś zmieniła w twoim życiu? Czy poczułaś się jakoś wyjątkowo czy była jakaś cenzura jakaś zmiana?
Właśnie nie bardzo, bo takie myśli miałam po 40. Już sobie myślałam, że połowa mojego życia minęła i teraz to już starość i miałam wtedy właśnie takie myśli, że zaczyna się starość. Myślałam, że teraz to już z górki. Na szczęście szybko mi to przeszło. Miałam wtedy dużo pracy, bo dopiero rok prowadziłam swoją firmę i chyba to nie pozwoliło mi się nad sobą rozczulać. Szybko więc w wirze pracy, wróciłam do swojego plastycznego stylu.
Wrócę jeszcze na chwile do rodziny. Bo widzę, że twoi panowie mocno cię wspierają.
Mąż mnie bardzo wspiera w pracy i w moim życiu, rozwoju, oraz synowie. Kiedy dowiedzieli się, że zaczynam prowadzić blog, to mi zaczęli kupować dużo rzeczy, modowych dodatków, biżuterię i mówili: a to sobie mamuś wrzucisz na bloga, to będziesz miała do kolejnej stylizacji.
Moja wnuczka i wnuk są ze mnie dumni chwalą się babcią wśród znajomych.
Dziękuję bardzo za wywiad.
A my zapraszamy was na bloga Marzeny, na którym cały czas publikuje nowe stylizacje: Fashion Dreams.
Historia Marzeny Walczak pokazuje, że nigdy nie jest za późno na zmianę kariery i realizację pasji. Uważam, że jej podejście do mody dla kobiet po pięćdziesiątce jest inspirujące – podkreśla, że styl nie ma wieku, a kolor i odwaga w wyborze ubrań mogą dodać pewności siebie. To świetny przykład, jak można odnaleźć się w nowym zawodzie, łącząc doświadczenie z pasją!
Super ! Bardzo mnie zainspirowałaś Takie poradniki jak najbardziej miłe widziane . To jest czas kiedy możemy się skupić tylko na sobie . Czasem bywa tak ,że nie wiemy co dalej robić jak się znajdziemy na ,,na zakręcie ” Pozdrawiam
Bardzo się cieszymy, że Marzena cię zainspirowała. Właśnie dlatego tak ją przepytałyśmy, bo jest inspiracją dla wielu z nas. Pozdrawiamy równie pięknie.