Marek Krajewski i jego kryminalne zagadki Wrocławia
22 sierpnia swoją premierę miała najnowsza powieść wybitnego pisarza, autora kryminałów i laureata Paszportu Polityki – Marka Krajewskiego. „Mock. Pojedynek” to dziewiąta część cyklu o Eberhardzie Mocku, synu ubogiego szewca z Wałbrzycha, a później pracowniku wrocławskiego Prezydium Policji, który rozwiązuje najbardziej mrożące krew w żyłach zagadki Wrocławia i tropi najbrutalniejszych przestępców terroryzujących mieszkańców stolicy Dolnego Śląska.
Najnowsza powieść Marka Krajewskiego jest mroczna, brudna, niemoralna, a przy tym realistyczna aż do bólu. Cechy te są zresztą charakterystyczne dla całego cyklu – u tego autora zawsze roi się od oszustów, sadystów, dewiantów i szaleńców, którzy z niewiadomych przyczyn na miejsce swoich obłąkanych praktyk niezmiennie wybierają nieszczęsny Wrocław. Być może właśnie dlatego, że kryminały Krajewskiego mają tak wiele wspólnych mianowników, trudno pisać o każdym z nich z osobna. One tworzą nierozerwalną, spójną całość, a każdy, komu przypadnie do gustu choćby jeden z nich, będzie się zaczytywał również w pozostałych. Na czym więc polega fenomen kryminałów Marka Krajewskiego? Niewykluczone, że jego źródła można upatrywać w osobie samego autora.
Kim jest Marek Krajewski?
Za każdą interesującą książką stoi niemniej interesujący autor. Nie ma wprawdzie takiego powiedzenia, co wcale nie ujmuje mu prawdziwości. Marek Krajewski, autor bestsellerowych kryminałów, to człowiek pełen pasji i stuprocentowego zaangażowania, a przy tym erudyta i dbający o najmniejszy szczegół perfekcjonista. Skąd o tym wszystkim wiem? Otóż udało mi się dotrzeć do „zeznań” jednej z jego byłych studentek. Wspomina go tak:
Poznałam go osobiście, kiedy jeszcze nie był TYM Markiem Krajewskim, autorem serii kryminałów o Eberhardzie Mocku i Wrocławiu, bo miasto jest chyba równorzędnym bohaterem jego powieści. W 1999 roku autor bestsellerów Marek Krajewski był dla mnie doktorem Markiem Krajewskim, do którego przychodziłam na wykłady z etymologii w ramach studiów filologicznych na Uniwersytecie Wrocławskim. Co to były za zajęcia! Z pełną odpowiedzialnością i stuprocentowym przekonaniem stwierdzam, że absolutnie wyjątkowe! Interesujące, choć zupełnie niepozorne, naszpikowane ciekawostkami, dowcipami, faktami. Prowadzący tryskał charyzmą, pasją i pozytywnym nastawieniem do słuchaczy. Przyznam, że do dziś niezmiennie odnajduję tę pasję, miłość do języka i zagadek oraz dbałość o szczegóły w każdej jego książce.
W czasie, kiedy przychodziłam na zajęcia doktora Krajewskiego, ukazała się pierwsza jego książka – „Śmierć w Breslau”. Jakoś rozeszła się ta informacja wśród studentów, więc pomyślałam sobie, że kupię jeden egzemplarz w prezencie dla taty z okazji jego zbliżających się imienin i poproszę autora o autograf z dedykacją. Pamiętam autentycznie szczery uśmiech, a nawet lekkie zakłopotanie, jakie wywołała moja – oczywiście niezwłocznie spełniona – prośba. Wierzę, że ta skromność towarzyszy panu Markowi do dziś.
Książkę wkrótce podkradłam tacie i wsiąkłam całkowicie w ten mroczny, brudny, śmierdzący rynsztokiem i meliną, ale i pachnący kiełbasą z czosnkiem, golonką i chrzanem świat. Kupiłam i przeczytałam wszystko, co do tej pory napisał Krajewski, łącznie z powieściami współpisanymi z Mariuszem Czubajem oraz książką „Umarli mają głos. Prawdziwe historie”, której współautorem jest medyk sądowy Jerzy Kawecki. Przy okazji lektury odkryłam na nowo burzliwą historię mojego miasta – Wrocławia – doznałam niejednego szoku, dowiadując się, do jakich okropieństw zdolni są ludzie (nawet jeśli tylko fikcyjni), a widząc, jak bardzo zmieniło się życie Marka Krajewskiego, który dziś już nie wykłada na Uniwersytecie Wrocławskim, tylko pisze, pisze, pisze, umocniłam w sobie mocne postanowienie, że ja też chcę pisać. A przynajmniej raz w życiu coś napisać.
Mocne wyznanie, które dobitnie świadczy o tym, jak charyzmatyczną osobą jest autor serii o wrocławskim policjancie kryminalnym działającym w pierwszej połowie XX wieku. Skoro wywierał tak wielki wpływ na swoich studentów, nic dziwnego, że równie mocno oddziałuje na współczesną polską literaturę.
» Lubisz kryminały? Przeczytaj o debiutanckiej powieści Adama Widerskiego „Odwyk”, której akcja rozgrywa się w scenerii współczesnej Łodzi!
Kim jest Eberhard Mock?
Swoją drogą, można by się zastanowić, ile jest Marka Krajewskiego w wykreowanej przez niego postaci Eberharda Mocka. W końcu główny bohater kryminału to – obok doskonałego odtworzenia realiów przedwojennego Wrocławia – jeden z największych atutów cyklu. Prawdziwy mężczyzna: gdy trzeba – brutalny, kiedy indziej – delikatny, zawsze jednak odważny, bezkompromisowy i wrażliwy na krzywdę bezbronnych.
Jeśli wierzyć słowom samego autora, w Mocku, a przynajmniej w jego aparycji, najwięcej jest… Janusza Gajosa. Krajewski w jednym z wywiadów wyznał, że to jego ulubiony aktor i dlatego miał go przed oczami, gdy wymyślał swojego bohatera. Okrasił go cechami charakteru policjantów z francuskich filmów kryminalnych lat 70., którzy, aby dopiąć swego, nierzadko stawiali się ponad prawem i naginali lub wręcz łamali zasady, których raczej powinni przestrzegać.
Mock jest jednak postacią wielowymiarową i określenie go słowami „zły glina” byłoby sporym uproszczeniem. Okazuje się bowiem, że rzeczywiście ma on w sobie wiele z Krajewskiego, który otwarcie się do tego przyznaje. Przede wszystkim obaj panowie są filologami klasycznymi cytującymi często łacińskie i grecki sentencje w oryginale. Poza tym pisarz „użyczył” policjantowi kilka swoich fobii, zamiłowanie do punktualności, idealnego porządku i schludnego wyglądu – w tym do noszenia kapeluszy. Jest jeszcze miłość do (niezdrowego) jedzenia. Sporo tego, ale pewnie tylko w ten sposób można stworzyć postać z krwi i kości, którą – mimo wielu niedoskonałości – kochają czytelnicy. A zwłaszcza czytelniczki…
» Nie wiesz, co czytać? Jak już „połkniesz” całą serię o kryminalnym Wrocławiu, kliknij i koniecznie zajrzyj na naszą listę polecanych książek!
O czym jest „Mock. Pojedynek”?
W najnowszej części cyklu Eberhard Mock ma 22 lata i jest to jego najmłodsze wcielenie spośród wszystkich opisanych dotychczas w poprzednich powieściach. Krajewski bowiem nie przejmuje się chronologią i w swoich książkach swobodnie przeskakuje z jednej dekady w drugą. W kolejnych kryminałach główny bohater jest zatem raz młodszy, raz starszy, ale za każdym razem nie grzeszy delikatnością czy umiarkowaniem w jedzeniu, piciu i uciechach cielesnych. W „Pojedynku” Ebi jest ubogim studentem, który staje oko w oko ze złem, jakie tym razem czai się nie tylko w plugawych zaułkach wielkiego miasta, ale także na zacnym wydziale filozoficznym Uniwersytetu Wrocławskiego.
» Poznaj jeszcze jedno mroczne oblicze Wrocławia… Kliknij i przeczytaj o serialu „Belfer” z Maciejem Stuhrem w roli głównej!
Wiele więcej napisać nie mogę – wszak to kryminał, więc strach zdradzić zbyt wiele. Dość powiedzieć, że „Mock. Pojedynek” to nie tylko gratka dla wiernych wielbicieli dotychczasowej twórczości Marka Krajewskiego, ale także szansa dla tych, którzy nie mieli jeszcze okazji jej poznać. Najnowsza powieść o słynnym Ebim jest bowiem tak naprawdę prologiem do wszystkiego, co się działo później. Od tego cała seria się zaczęła, więc właśnie tutaj można rozpocząć swoją przygodę z kryminałami Marka Krajewskiego. Tym bardziej, że za rok będziemy obchodzić dwudziestolecie jego twórczości. Ciekawe, co przygotuje dla nas z tej okazji?
„Mock. Pojedynek”
Marek Krajewski
Wydawnictwo Znak
Kraków 2018
Ocena:
W ramach cyklu kryminałów o Eberhardzie Mocku dotychczas ukazały się następujące powieści: „Śmierć w Breslau”, „Koniec świata w Breslau”, „Widma w mieście Breslau”, „Festung Breslau”, „Dżuma w Breslau”, „Głowa Minotaura”, „Mock” oraz „Mock. Ludzkie zoo”.
Którą z powieści Marka Krajewskiego uznałybyście za najlepszą?