Kariera bez krzty talentu

recenzja boska florence

Foto: Peter Lewicki/Unsplash

Mówi się, że śpiewać każdy może, ale chyba nie każdy powinien… A jeśli już „naprawdę człowiek musi, bo inaczej się udusi”, to czasem lepiej, żeby ograniczył swoje wokalne popisy do kabiny prysznicowej albo samochodu – i to tylko pod warunkiem, że jedzie sam. Tylko… czy rzeczywiście trzeba aż tak kryć się ze swoim brakiem talentu?

W końcu co nam szkodzi, że ktoś, kto lubi, choć za grosz nie potrafi, śpiewać, czasem coś tam sobie zawyje, albo ktoś, kto nie umie malować, nabazgrze coś na kawałku papieru czy zachlapie jakieś płótno? Nikt przecież nie powiedział, że w sztuce mogą się realizować tylko ci wybitni, a cała reszta ma siedzieć cicho. Pełna ciepła i – co nie bez znaczenia – oparta na faktach komedia Stephena Frearsa „Boska Florence” dowodzi, że na świecie jest miejsce zarówno dla wielkich talentów, jak i kompletnych beztalenci!

» Jak wiele jesteś w stanie poświęcić, żeby osiągnąć to, o czym marzysz? Kliknij i przeczytaj o filmie „Dorian Gray”, którego bohater poświęcił aż za wiele…

Bezkonkurencyjna gwiazda bez… słuchu

„Boska Florence” przybliża nam biografię Florence Foster Jenkins – amerykańskiej sopranistki-amatorki, która żyła na przełomie XIX i XX wieku i jest dowodem na to, że marzenia mogą się spełnić nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi.

Florence od najmłodszych lat marzyła o karierze śpiewaczki, jednak jej ojciec, choć zamożny, nie chciał opłacić jej nauki. Los jednak nie pozostał głuchy na życiowe plany panny Foster. Gdy tatuś zmarł, odziedziczyła po nim sporą sumkę, którą postanowiła przeznaczyć na finansowanie swojej pasji.

» Finansowe problemy gościa po 80-tce? Nie, to nie nasza smutna polska rzeczywistość, a sensacyjne losy staruszka, który postanowił podreperować budżet, biorąc się za… przemyt! Przeczytaj o filmie Clinta Eastwooda „Przemytnik”!

Florence opłacała sobie lekcje śpiewu, łożyła na utrzymanie nowojorskiego „Klubu Verdiego”, organizowała koncerty i recitale. Jedyne, czego nie zdołała kupić za pieniądze ojca, to talent, jednak specjalnie jej to nie przeszkadzało. Łamiący się, kompletnie niedźwięczny głos, pomyłki rytmiczne i słaba dykcja – aż trudno uwierzyć, że „artystka” z takimi atrybutami mogła zrobić wokalną karierę. A jednak!

Stroje, w których Florence występowała na scenie, były równie barwne, jak jej osobowość. Swoje kostiumy projektowała sama, nie szczędząc im piór, frędzli i świecidełek.

florence foster jenkins

Foto: Bain News Service, publisher

Bilety na koncerty utalentowanej inaczej Florence sprzedawały się co do jednego – i to często na długo przed planowanym występem. Krytycy recenzowali jej dokonania w różny sposób, a ludzie chętnie oglądali jej popisy, bo zwyczajnie dostarczała im przedniej rozrywki. Nawet jeśli ktoś coś tam skrytykował, wierząca w swoje uzdolnienia śpiewaczka odbierała to jako… zazdrość. A skoro słuchacze byli zadowoleni, a diwa przyjemnie połechtana ich licznym przybyciem, to czy nie na tym właśnie polega czerpanie radości ze sztuki?

Utalentowana gwiazda w roli beztalencia

Zadanie wcielenia się w postać Florence Jenkins to nie lada wyzwanie aktorskie. Nie dość, że trzeba było odtworzyć jej charyzmę i urzekający charakter, to jeszcze trzeba było… śpiewać. Na domiar złego – śpiewać tak, jakby się tego zupełnie nie umiało. Z kolei do tego, żeby udawać, że się nie umie śpiewać, trzeba paradoksalnie mieć naprawdę duży talent wokalny! Rozumiecie coś z tego? 😉

» Śpiewająca Meryl Streep, a może… naga Helen Mirren? Przeczytaj o filmie „Dziewczyny z kalendarza”, w którym ta wybitna brytyjska aktorka i jej koleżanki w wieku 50 plus udowadniają, że z golizną im do twarzy!

Tego karkołomnego zadania podjąć się mogła chyba tylko jedna aktorka. Meryl Streep nie raz w swojej karierze udowodniła już, że ma niemały talent wokalny. Rok wcześniej zagrała w dramacie obyczajowym „Nigdy nie jest za późno” (koniecznie o nim przeczytajcie, klikając w tytuł!), gdzie wcieliła się w postać rockmenki Ricki, a w 2008 roku jako kochliwa właścicielka hoteliku brawurowo odśpiewała (i odtańczyła) największe hity ABBY w musicalu „Mamma Mia!”.

Talent i smykałka do muzyki w przypadku Meryl Streep wydają się nie mieć granic. Oprócz tego, że śpiewa na ekranie, do wspomnianego już filmu „Nigdy nie jest za późno” nauczyła się grać na gitarze, a do roli w „Koncercie na 50 serc” po 6 godzin dziennie uczyła się gry na skrzypcach.

Jako barwna Florence Jenkins Meryl Streep z miejsca podbija serce widza. Urzeka swoją dziecięcą ufnością i naiwnością, zaskakuje wiarą we własne umiejętności (a właściwie w ich brak…), a także wiarą w ludzi i szczerość ich intencji.

Oprócz wspaniałych, choć raniących uszy niczym dwa pocierane kawałki styropianu, popisów wokalnych niewątpliwą zaletą filmu są niezwykle autentyczne i niejednoznaczne relacje łączące głównych bohaterów. Narzeczony i jednocześnie menedżer Florence, St. Clair Bayfield (rewelacyjna rola Hugh Granta!), dwoi się i troi (m.in. wręczając, gdzie trzeba, dyskretne łapówki), żeby zorganizować jej występy na Broadwayu, a jej akompaniator, grany przez Simona Helberga pianista Cosmé McMoon, z wielką gracją dostosowywał się do nagłych zmian tempa i nieprzewidywalnych fałszywych tonów w wykonywanych przez nią utworach.

» Fałszywych nut mimo upływu lat nie sposób dopatrzeć się w wokalnych popisach Beaty Kozidrak. Kliknij i przeczytaj o prezencie, jaki zespół BAJM przygotował dla swoich fanów na 40-lecie istnienia!

Można by pomyśleć, że „Boska Forence” to opowieść nie tylko głuchej, ale również ślepej na własne ułomności, pełnej pychy i zarozumiałej kobiecie, która nie potrafiła przyjąć krytyki i miała się za lepszą, niż była. Jednak czy gdyby tak było, potrafiłaby zgromadzić wokół siebie tyle osób, które narażały swoją karierę i – co tu dużo mówić – poczucie estetyki, żeby za wszelką cenę utrzymać ją w błogiej niewiedzy i nie narazić jej na przykrości?

Bliscy Florence Jenkins pomagali jej nie dlatego, ze się jej bali czy zależało im na jej pieniądzach. Zależało im na niej.

„Boska Florence” to film o marzeniach. O tym, że trzeba je realizować, nawet jeśli wszyscy dookoła pukają się w czoło. I – co najważniejsze – o tym, że marzenia się spełniają. Nawet te najbardziej absurdalne. Bo marzyć każdy może – zawsze lepiej, nigdy gorzej.

okladka boska florence

„Boska Florence” („Florence Foster Jenkins”)
komedia biograficzna, USA, Wielka Brytania, 2016
Reżyseria: Stephen Frears
Obsada: Meryl Streep, Hugh Grant, Simon Helberg, Rebecca Ferguson
Premiera DVD: 15 grudnia 2016
Z kim obejrzeć: raczej nie z melomanem
Ocena:
ocena 4 na 5

Zobacz zwiastun:

 

Macie jakieś marzenie, które boicie się spełnić?

To też może cię zainteresować:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *